piątek, 31 maja 2013

Garnki i patelnie marki Fissler – podsumowanie


Jak już część z Was wie, od kilu miesięcy - w ramach współpracy z MARKO - miałam okazję testować garnki i patelnie marki Fissler. Przyszedł czas na krótkie podsumowanie. O samych garnkach pisałam tutaj, a o patelniach tutaj. O woku wspomniałam przy okazji przygotowania kurczaka balti w jogurcie i sosie garam masala. Jeśli tylko macie ochotę poczytać to zapraszam – wystarczy kliknąć w link.


W czasie testowania garnków marki Fissler rzadko sięgałam po inne, aby jak najlepiej przekonać się o ich zaletach i wadach. Podsumowując mogę napisać, że tak garnki, jak i patelnie sprawdzają się doskonale. Gotowanie z ich pomocą to nie tylko przyjemność, ale również oszczędność czasu i energii. Dzięki grubym dnom długo utrzymują ciepło, poza tym nie wyginają się i co ważne dla mnie jako kobiety – są po prostu eleganckie. Lubię swoje garnki ceramiczne, ale te przewyższają je niewątpliwie tym, że można wstawiać je do piekarnika bez żadnych obaw. Poza tym nadają się do wszystkich rodzajów kuchenek, przez co stają się uniwersalne i mogą być garnkami na lata.
Jeśli ktoś planuje wymianę czy zakup garnków to garni marki Fissler z czystym sumieniem mogę polecić.
Jeszcze przez jakiś czas można je kupić aż z 75% rabatem, wystarczy robić zakupy w MAKRO i zbierać punkty. Wystarczy zebrać odpowiednią ilość punktów i można skorzystać z rabatu na wybrane przez siebie garnki czy patelnie.
Za każde wydane 50 zł brutto otrzymuje się 1 punkt. Każde zebrane 20 punktów daje możliwość zakupu garnków i patelni z rabatem. Punkty można zbierać od 19 lutego 2013 – 18.07.2013 roku, a produkty z rabatem można kupić do 22.07.2013 albo do wyczerpania zapasów. 
Regulamin akcji i ceny naczyń dostępne na stronie MAKRO

Wpis reklamowy

środa, 22 maja 2013

Parzybroda, czyli zupa ze słodkiej kapusty z ziemniakami

Parzybroda, czyli szybkie i sycące danie zakorzenione w tradycji kuchni wielkopolskiej, choć pochodzące prawdopodobnie z okolic Częstochowy. Tak, jak ludzie się przemieszczali, tak i dania wędrowały z nimi. Parzybrodę przygotowywano często w czasie żniw, bo jest nie tylko daniem szybkim, ale również sycącym. Tradycyjnie podaje się ją z chlebem razowym. W piątki występowała w wersji postnej.
Podstawowymi składnikami parzybrody są ziemniaki, kapusta włoska (albo młoda), włoszczyzna, wędzony boczek i przyprawy, wśród których można znaleźć sól, pieprz, kminek albo gałkę muszkatołową. Niektórzy dodaję również koperek, a np. moja mama przecier pomidorowy. Wariacji na temat tej zupy jest wiele.
A skąd nazwa? A pewnie stąd, że kiedyś nie cackano się z drobnym szatkowaniem kapusty, paski były długie i w trakcie jedzenia zwisały z łyżki parząc brodę.
Moja dzisiejsza wersja parzybrody jest właśnie wersją postną, najbardziej podstawową, taką jak lubię najbardziej. Gotuję ją zawsze bez przykrycia, aby zachować piękny zielony kolor młodej kapusty - gdy przykryjemy garnek to kwas szczawiowy się nie uwolni i zniszczy chlorofil zawarty w kapuście, co spowoduje, że kapusta stanie się szara (wszystkie zielone warzywa warto wkładać do dużej ilości gorącej wody i gotować na mocnym ogniu bez przykrycia, wtedy piękny kolor zostanie zachowany)
Przepis babciny... to właśnie ona dodawała do parzybrody gałkę muszkatołową zamiast kminku. I ja dodaję gałkę, nawet całkiem sporo gałki, bowiem za kminkiem nie przepadam. I pieprzu też nie żałuję. Najsmaczniejsza jest z młodych warzyw.
Można zrobić do niej zasmażkę, ale ja fanką zasmażki nie jestem i jej nie dodaję. 
 

Składniki na 4 porcje:

1 nieduża główka młodej kapusty (w oryginale włoskiej)
2 średnie marchewki
1 mała pietruszka
kawałek selera
1 mała cebula
5 małych młodych ziemniaków
1 łyżeczka soli
¾ łyżeczki czarnego, grubo mielonego pieprzu (u mnie z młynka Kotanyi)
1 listek laurowy
5 – 6 ziaren czarnego pieprzu
½ łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej (u mnie zawsze Kotanyi) albo kminku
½ łyżeczki cukru
1,5 l bulionu albo wody
opcjonalnie: 200 g wędzonego boczku, koperek, przecier pomidorowy – wszystko wg uznania i smaku


Do garnka wlać wodę albo bulion, wsypać 1 łyżeczkę soli (jeśli używamy bulionu to już nie solimy), wrzucić liść laurowy, ziarna pieprzu i połowę pieprzu mielonego. Warzywa opłukać, obrać. Cebulę pokroić w drobną kostkę, marchewkę w plasterki, a seler i pietruszkę zostawić w całości. Kapustę poszatkować, a ziemniaki pokroić w kostkę.
Gdy woda/bulion zacznie wrzeć, wrzucić pokrojoną cebulę, marchewkę, seler i pietruszkę. Gotować 10 – 15 minut. Następnie dodać poszatkowaną kapustę i ziemniaki. Gotować bez przykrycia około 20 minut, aż kapusta i ziemniaki będą miękkie.
Pod koniec wsypać ½ łyżeczki cukru, resztę mielonego pieprzu i doprawić świeżo startą gałką muszkatołową. A jeśli decydujemy się na wersję z wędzonym boczkiem to wystarczy go pokroić w kostkę, wrzucić na suchą patelnię, lekko podsmażyć i przełożyć do zupy. Wymieszać i podawać.


wtorek, 21 maja 2013

Kompot rabarbarowo – pomarańczowy

Po wrzuceniu na Facebook kompotu z rabarbaru i malin jedna z czytelniczek napisała, że robi kompot na pomarańczowo (Wiesiu, dziękuję). Nie podała dokładnego przepisu, ale w końcu zawsze można pokombinować. No to pokombinowałam i efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Połączenie rabarbaru z pomarańczami jest po prostu cudowne. Naprawdę spróbujcie, a nie pożałujecie. Ja jestem zachwycona tym smakiem. Nawet nie sądziłam, że rabarbar da się tak świetnie połączyć. Ale człowiek uczy się całe życie... i ja mam taki zamiar. 


Składniki:

6 łodyg zielonego rabarbaru
3 – 4 łyżki cukru
1 litr wody
3 soczyste pomarańcze
1 strąk zielonego kardamonu
1 gałązka świeżej mięty
1 łyżeczka suszonej skórki pomarańczowej (dałam z Kotanyi)

Rabarbar umyć, obrać, pokroić na kawałki i wrzucić do garnka. Pomarańcze dobrze umyć ciepłą wodą z octem, następnie sparzyć wrzątkiem. Z 1 pomarańczy obrać cieniutko skórkę (bez tej białej części), pokroić ją w paseczki i dorzucić do rabarbaru. Do garnka z rabarbarem wsypać cukier, suszoną skórkę pomarańczową, świeżą miętę i strąk kardamonu. Zalać litrem wody i zagotować. Od momentu wrzenia gotować 5 minut bez przykrycia. Wyłączyć, przykryć garnek pokrywką i zostawić do wystygnięcia, a następnie przecedzić przez sito.
Z pomarańczy wycisnąć sok (ja skorzystałam z wyciskarki robota FP270 Kenwood - wyszło mi około 400 ml soku). Można przecedzić sok przez sito, ale nie jest to konieczne.
Świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy wlać do przecedzonego wcześniej kompotu rabarbarowego i wymieszać. Schłodzić w lodówce. Przed podaniem wymieszać. 


poniedziałek, 20 maja 2013

Ciasto na maślance z rabarbarem i kruszonką

Kolejne ekspresowe ciasto, które zawsze mi się udaje, pięknie wyrasta i wszystkim smakuje. Podobnie jak szybkie ciasto z owocami i kruszonką, jest wilgotne i do złudzenia przypomina drożdżówkę, choć jak drożdżówka nie smakuje. Długo zachowuje wilgoć i świetnie sprawdza się w połączeniu z letnimi owocami, nie tylko z rabarbarem. Wersja z owocami w środku powstała „przez sklerozę”, bowiem gdy już ukręciłam ciasto, wyłożyłam je na blaszkę, posypałam owocami, to przypomniałam sobie, że nie dodałam tłuszczu. Zgarnęłam je więc ponownie do miski (razem z owocami), wlałam olej, wymieszałam i ponownie wlałam na blachę. Zabieg przypadkowy sprawił, że teraz do ciasta dodaję połowę owoców, co sprawia, że ciasto jest jeszcze smaczniejsze.
Gdy piekę to ciasto  i zabieram na grilla czy inną imprezę, to wykorzystuję jednorazowe foremki aluminiowe – sprawdzają się znakomicie, bo można zabrać i nie troszczyć się o to, aby wychodząc nie zapomnieć o blaszce.


Składniki na blaszkę o wymiarach 20 x 30 cm

350 g mąki (u mnie to 2 szklanki* + 1 czubata łyżka)
½ szklanki cukru
1 łyżeczka pasty waniliowej albo 1 łyżka domowego cukru waniliowego
2 duże jajka
1 szklanka maślanki naturalnej (ewentualnie może być mleko)
2 pełne łyżeczki proszku do pieczenia
½ szklanki oleju (ja daję z pestek winogron)

7 łodyg rabarbaru
opcjonalnie 10 truskawek

Kruszonka (więcej o kruszonce można przeczytać TUTAJ)
150 g mąki
100 g miałkiego cukru
80 g zimnego masła
  
*używam szklanki o pojemności 250 ml


Wszystkie składniki kruszonki zagnieść do konsystencji mokrego piasku i wstawić do lodówki.
Rabarbar obrać i pokroić w grubą kostkę, a truskawki na ćwiartki.
Mąkę (nie przesianą) wsypać do miski, dodać cukier, pastę waniliową, jajka, proszek do pieczenia i maślankę. Zmiksować krótko do dobrego połączenia składników albo po prostu wymieszać szybko łyżką. Dolać olej i jeszcze raz krótko zmiksować albo wymieszać łyżką, aby olej połączył się z ciastem. Nie mieszać za długo. Ciasto powinno być dosyć gęste.
Dodać połowę pokrojonego rabarbaru. Ciasto przelać na blaszkę posmarowaną masłem i posypaną mąką, albo wyłożoną papierem do pieczenia. Na górę wyłożyć resztę owoców i posypać grubo kruszonką (jeśli zostanie Wam kruszonka można ją zamrozić)
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 175 stopni (termoobieg + dolna grzałka), albo do 185 -190 stopni (góra – dół) i piec 45 -50 minut, do tzw. suchego patyczka.
Wyciągnąć z piekarnika i zostawić do wystygnięcia. 





niedziela, 19 maja 2013

Garnki i patelnie marki Fissler – recenzja garnków

Od kilku miesięcy, dzięki współpracy z MAKRO i akcji "Wielkie gotowanie" mam okazję testować garnki i patelnie znanej i cenionej marki Fissler. O patelniach pisałam obszerniej TUTAJ, a dziś skupię się na garnkach, których używałam przez ostatnie miesiące prawie cały czas. 


Dotychczas używałam garnków stalowych, a przez dwa ostatnie lata głównie ceramicznych i w zasadzie to właśnie te ceramiczne rozgościły się na dobre w mojej małej kuchni. Z pewną dozą nieufności podchodziłam ponownie do ganków ze stali, ale zupełnie niesłusznie, bo użytkuje się je naprawdę doskonale.
Garnki marki Fisller, które mam okazję testować są przystosowane do używania na wszystkich rodzajach kuchenek, również indukcyjnych. I co bardzo ważne, w przeciwieństwie do moich garnków ceramicznych, garnki Fissler można wstawiać do piekarnika, bo w całości są wykonane ze stali. Mają stalowe rączki, więc bez żadnych obaw można w nich zapiekać.
Stalowe rączki i od razu myślę: nagrzewają się podczas gotowania. Owszem, nagrzewają się, ale nie na tyle, aby przeszkadzało to w normalnym użytkowaniu. Nie muszę zakładać rękawic, aby przestawić garnek z palnika na palnik.


Garnki są dosyć ciężkie, co może być uciążliwe, gdy trzeba je przestawić, a w środku jest np. zupa czy gołąbki. Jednak coś za coś. Grube dna sprawiają, że garnki są ciężkie, ale też nie wyginają się, nie odkształcają i bardzo długo trzymają ciepło.
Co ciekawe, nawet w największym garnku można spokojnie gotować na niewielkim ogniu, bo bardzo dobrze rozprowadzają ciepło i szybko się nagrzewają. Każdy garnek ma płaską, dobrze dopasowaną pokrywkę, która „nie skacze” podczas gotowania.
Przelewanie zawartości też nie sprawia większego problemu, bowiem garnki mają dobrze wyprofilowane, wysunięte lekko na zewnątrz brzegi.
Gdy zobaczyłam garnki po raz pierwszy zastanowiło mnie to, że mają dziwne proporcje – szeroki i niski garnek nijak mi nie pasował do gotowania. Jednak bardzo szybko stał się moim ulubionym garnkiem, bowiem okazało się, że właśnie w takich garnkach gotuje się najwygodniej. 


Na początku zastanawiałam się też jak je przechowywać, bowiem miejsca w kuchni mało, a garnki jakoś tak się „nie składały”. Okazało się, że w bardzo prosty sposób to rozwiązałam i wszystkie 4 garnki zajmują mi tyle miejsca na półce co ten największy. Ustawiłam je sposobem i wszystko ładnie się do szafki zmieściło.
Myje się je dosyć dobrze, nie mają żadnych ostrych rantów, można je również wstawiać do zmywarki i nie obawiać się, że powłoka zostanie uszkodzona. Jednak jeśli chodzi o ręczne mycie to z pewnością przegrywają z garnkami ceramicznymi, które wystarczy przetrzeć miękką gąbką i wszystkie zabrudzenia idealnie schodzą. Po ugotowaniu rosołu w jednym z garnków musiałam się przyłożyć do jego umycia. Pewnie, to nie jest nic dziwnego, ale jak człowiek się przyzwyczai, że nie musi włożyć żadnego wysiłku w umycie garnka, to potem jest zaskoczony.
Reasumując jestem z garnków zadowolona, mają znacznie więcej plusów niż minusów, bardzo dobrze się w nich gotuje, no i bez obaw mogę je wstawiać do piekarnika, co w moim przypadku bardzo się przydało.

Garnki i patelnie marki Fissler nie należą do najtańszych, ale z pewnością są inwestycją na lata. Jedna z czytelniczek na FB napisała, że używa garnków tej marki od 20 lat, więc niewątpliwie jest to świetna rekomendacja. Teraz można je kupić z 75% rabatem w halach MAKRO. Wystarczy zebrać odpowiednią ilość punktów i można skorzystać z rabatu na wybrane przez siebie garnki czy patelnie.
Za każde wydane 50 zł brutto otrzymuje się 1 punkt. Każde zebrane 20 punktów daje możliwość zakupu garnków i patelni z rabatem. Punkty można zbierać od 19 lutego 2013 – 18.07.2013 roku, a produkty z rabatem można kupić do 22.07.2013 albo do wyczerpania zapasów.
Dodatkowo w okresie od 14 do 27 maja 2013 roku, za każde wydane 200 zł wydawane są zdrapki, dzięki którym można zdobyć dodatkowe punkty. 
Regulamin akcji i ceny naczyń dostępne na stronie MAKRO 


Wpis reklamowy

piątek, 17 maja 2013

Kompot rabarbarowy z malinami

Bardzo lubię wszelkie domowe kompoty owocowe. Zimą ciepłe, latem dobrze schłodzone. Dlatego zamrażam sporo różnych owoców, aby zimą od czasu do czasu przygotować kompot, crumble czy ciasto z owocami.
Dziś kompot z rabarbaru – czyli wspomnienie dziecięcych lat... chyba zawsze będzie kojarzył mi się z dziadkiem i drożdżówką z rabarbarem, którą popijaliśmy dobrze schłodzonym kompotem.
Często do rabarbaru dorzucam truskawki i tym razem taki miałam zamiar. Rabarbar już czekał sobie w garnku, a ja zajrzałam do zamrażarki i jakież było moje zdziwienie, gdy nie znalazłam w niej truskawek (a byłam przekonana, że woreczek jeszcze jest)... No nic, dorzuciłam dwie garści malin i to był strzał w dziesiątkę. Maliny świetnie się skomponowały z rabarbarem i kompot wyszedł przepyszny. A dotychczas uważałam, że tylko truskawki do niego pasują. Ech te przyzwyczajenia.
Ja nie dodaję zbyt wiele cukru (ostatnio chętniej słodzę stewią), bo lubię kwaskowe kompoty, ale jeśli ktoś lubi słodsze to można cukru wsypać więcej. Jeśli rabarbar pochodzi z własnego ogrodu to nie trzeba go do kompotu obierać, wystarczy go dobrze umyć gorącą wodą. Kupiony na targu lepiej obrać. 
 

Składniki:

8 łodyg rabarbaru
1 szklanka malin (u mnie mrożone)
1,2 l wody
4 czubate łyżki cukru (można dać więcej – ja lubię kwaskowe kompoty)
opcjonalnie: kilka listków mięty albo 1 goździk

Rabarbar dobrze umyć, obrać, pokroić w kawałki i wrzucić do garnka. Wsypać cukier i wlać wodę, ewentualnie 1 goździk. Zagotować i dopiero w tym momencie wrzucić maliny. Od chwili wrzenia gotować 5 minut bez przykrycia. Wyłączyć, dorzucić kilka listków mięty, przykryć garnek i zostawić do wystygnięcia.
Kompotu nie ma potrzeby gotować dłużej. Po całkowitym ostygnięciu przecedzić przez sito (albo i nie, jeśli ktoś lubi z kawałkami rabarbaru) i wstawić do lodówki. 


czwartek, 16 maja 2013

Sałatka z selerem konserwowym i wędzonym kurczakiem

Bardzo lubię wszelkie sałatki, w których rządzi seler konserwowy. Robię kilka różnych wariacji i w zasadzie każda jest smaczna. Była już sałatka z szynką konserwową, z orzechami i chrzanem, a dziś w roli głównej wędzony kurczak. Ja do sałatki wykorzystałam produkty maki własnej MAKRO, w które zaopatrzyłam się podczas ostatnich zakupów.
Sałatkę można przygotować w wersji warstwowej albo od razu wymieszać. Ja wolę wersję wymieszaną, choć jeśli robię ją na imprezę to układam warstwami w salaterce. 


Składniki na średnią salaterkę:

2 wędzone udka z kurczaka (u mnie Aro)
100 g żółtego sera (u mnie gouda)
1 puszka ananasa
1 puszka kukurydzy (ja dałam dwie małe)
1 słoik selera konserwowego
5 jajek
2 łyżki majonezu
3 – 4 łyżki gęstego jogurtu naturalnego
pieprz
opcjonalnie sól (ja nie dodaję)


Jajka ugotować na twardo. Ostudzić. Udka wędzone pozbawić kości (ja pozbywam się również skóry) i pokroić w kostkę. Seler, kukurydzę i ananasa odsączyć. Krążki ananasa pokroić w kostkę.
Ser i jajka zetrzeć na tarce albo pokroić w kostkę (ja kroję w kostkę). Wszystkie składniki włożyć do miski. Majonez wymieszać z jogurtem naturalnym, doprawić sporą ilością pieprzu. Sos wlać do miski i wszystkie składniki delikatnie wymieszać. Sałatkę wstawić do lodówki na co najmniej dwie godziny.





Wpis zawiera lokowanie produktów marki własnej MAKRO.

wtorek, 14 maja 2013

Kruszonka

Wiele osób pyta jak dobrze zrobić kruszonkę? Hmm... jakby to powiedzieć? No po prostu trzeba ją dobrze zagnieść, czyli rozetrzeć zimne masło z drobnym cukrem i przesianą mąką. Kiedyś robiłam to ręcznie, dziś wyręcza mnie robot, najpierw FP270 Kenwood, a teraz robot planetarny Chef Titanium, również firmy Kenwood. Ale to tylko ułatwienie i bez tego sprzętu też się da zrobić dobrą kruszonkę.
Próbowałam wielu kruszonek, z proporcji na łyżki, na szklanki itp... ale odkąd zrobiłam po raz pierwszy kruszonkę z przepisu p. Ewy Wachowicz to pozostaję jej wierna po dziś dzień. I w wielu przepisach na moim blogu można ją znaleźć.
Do kruszonki używam cukru do wypieków – takiego miałkiego, ale jednak nie cukru pudru. Sprawdziłam wiele wariacji i ta wydaje mi się najlepsza. Dlatego jestem jej wierna.
Kruszonka, którą uzyskuję ma konsystencję grubego, mokrego piasku, ale daje się ładnie zlepić i można z niej zrobić większe grudki. Gdy robię kruszonkę to od razu większą porcję, wsypuję do woreczka i wkładam do zamrażarki – sprawdza się idealnie, gdy np. chcę zrobić szybkie crumble albo posypać szarlotkę. Sposób ten podpatrzyłam kiedyś w jednym z programów Nigelli.
To podstawowa wersja kruszonki. Ale można część mąki zastąpić wiórkami kokosowymi, zmielonymi orzechami, migdałami i wyjdzie kruszonka smakowa, równie pyszna. Można też dodać kilka kropli wody różanej albo olejku zapachowego.


Składniki na kruszonkę, która wystarcza do posypania ciasta na dużej blaszce:

150 g mąki
100 g miałkiego cukru do wypieków (ale nie pudru) + 1 łyżka cukru waniliowego (u mnie domowej roboty albo Kotanyi)
80 g zimnego masła (minimum 82 % tłuszczu)


Wszystkie składniki wrzucić do misy robota i ucierać do chwili, aż kruszonka będzie miała konsystencję grubego, mokrego piasku, a kawałki masła nie będą widoczne ani wyczuwalne.
Równie dobrze można zagnieść kruszonkę palcami, ale wtedy lepiej nie podwajać składników, bo rozcieranie zimnego masła z mąką i cukrem jest dosyć pracochłonne.
Jeśli chcemy mieć grubszą kruszonkę wystarczy z przygotowanej już kruszonki, zagnieść ręką większe kawałki i je rozkruszyć.
Tak przygotowaną kruszonką przesypać do woreczka albo pudełka i schłodzić albo po prostu zamrozić. 

Kilka smacznych propozycji, gdzie dodatkiem jest kruszonka:










niedziela, 12 maja 2013

Gulasz z dzika

Po raz pierwszy miałam okazję przygotować danie z dzika. Nigdy wcześniej nie udało mi się kupić dziczyzny, a w rodzinie i wśród znajomych myśliwych nie mam (no chyba, że o czymś nie wiem). Aż któregoś dnia będąc na zakupach wypatrzyłam mięso gulaszowe z dzika i postanowiłam spróbować. A co, w końcu człowiek uczy się całe życie. Trochę podpytałam na Facebooku, żeby się zorientować, co z tym mięsem trzeba zrobić, aby było smaczne.
No i okazało się, że najważniejszą sprawą jest przemrożenie mięsa, które nie wymaga potem długiego marynowania. Jako, że mięso miałam zamrożone to nie było problemu... ale większość przepisów, które udało mi się znaleźć było niezwykle do siebie podobnych: marchewka, seler, pietruszka i czerwone wytrawne wino... a ja chciałam trochę inaczej. No i jak chciałam tak też zrobiłam i wyszło pyszne danie, które podałam z ugotowaną na półsypko kaszą jęczmienną i surówką z kiszonego ogórka.
Do marynaty dodałam smorodinówkę, którą dostaliśmy od kolegi Zielonookiego – jest przepyszna i mam nadzieję, że Tomek podzieli się przepisem... no chyba, że chce mi ją dostarczać regularnie :-) 


Składniki na 4 porcje:
800 g mięsa gulaszowego z dzika (moje było mieszane)
2 białe cebule
2 czerwone cebule
4 średnie marchewki
garść suszonych borowików
4 ziarna ziela angielskiego
2 listki laurowe
2 ziarna jałowca
1 czubata łyżeczka czerwonej słodkiej papryki
1 płaska łyżeczka soli (można dać więcej, ja solę mało)
1 płaska łyżeczka czarnego pieprzu
1 łyżeczka suszonego tymianku
¼ łyżeczki chili
1 łyżka oleju (użyłam rzepakowego)
1 łyżeczka smalcu
2 szklanki lekkiego bulionu warzywnego albo wody
5 łyżek smorodinówki (nalewki z czarnej porzeczki)
1 czubata łyżeczka mazeiny albo mąki pszennej rozrobiona w niewielkiej ilości wody


Mięso oczyścić, pokroić w dużą kostkę. Smorodinówkę, olej, paprykę, sól, tymianek, chili, pieprz dobrze wymieszać, dodać skruszony liść laurowy, ziarna ziela angielskiego i jałowca. Do marynaty włożyć mięso, dobrze wymieszać, przykryć miskę folią spożywczą i wstawić do lodówki na 24 godziny (jak będzie dłużej to też będzie dobrze).
Cebule i marchewkę obrać. Cebulę pokroić w ćwierć talarki, a marchewkę w półplasterki.
W rondlu dobrze rozgrzać 1 łyżeczkę smalcu i wrzucić mięso razem z marynatą. I podsmażyć na mocnym ogniu, aż się przypiecze. Wrzucić cebulę i wszystko razem podsmażyć, aż cebula się lekko zrumieni. Dodać pokrojoną marchewkę, grzyby i wlać 2 szklanki bulionu warzywnego albo wody. Wszystko razem dusić na niewielkim ogniu około 1,5 godziny (może być i dłużej), od czasu do czasu mieszając i w razie potrzeby dolewając płynu.
Gdy mięso będzie miękkie spróbować płynu i w razie potrzeby dodać trochę soli czy pieprzu.
Mazeinę (mąkę) rozrobić w niewielkiej ilości wody, następnie dolać odrobinę gorącego płynu z rondla, aby rozrobioną mąkę zahartować i powoli wlać do sosu, aby go zagęścić. Można na końcu zaprawić śmietaną, ale ja tego nie robię.
Doskonałym dodatkiem jest kasza i kiszony ogórek. 


sobota, 11 maja 2013

Pałki kurczaka z patelni, marynowane w sosie teriyaki

Sos teriyaki gości w mojej kuchni już od jakiegoś czasu i jest świetnym składnikiem marynat. Podobno można go zrobić samemu, ale ja używam gotowego, bardzo dobrego. Ma charakterystyczny zapach i lekko słodkawy smak. Dania z jego dodatkiem wychodzą błyszczące i mają słodką nutę, która nam pasuje. Na blogu jest już łosoś teryiaki, dziś szybki kurczak z patelni.
Osobiście dosyć często robię to danie, bo nie ma przy nim za wiele pracy, a efekt jest bardzo smaczny.  Również łosoś teriyaki wychodzi smakowicie.


Składniki na 4 porcje:

8 niedużych pałek
1 łyżeczka słodkiej papryki
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
szczypta mielonego chili
szczypta mielonego imbiru
1 łyżka oleju
4 łyżki sosu teriyaki

Mięso umyć, oczyścić, osuszyć papierowym ręcznikiem, ściągnąć skórkę albo i nie (dla siebie ściągam, dla Zielonookiego nie). Sos teriyaki wymieszać z olejem i przyprawami. Włożyć kawałki kurczaka, obtoczyć w marynacie, przykryć miskę folią spożywczą i wstawić do lodówki na co najmniej 2 godziny (u mnie przeważnie to cała noc i część dnia).
Dużą patelnię (z pokrywką) rozgrzać, włożyć kawałki kurczaka razem z pozostałą marynatą i obsmażyć je na mocnym ogniu – cały płyn powinien odparować, a mięso ładnie się przypiec. Wlać 200 - 250 ml wody, przykryć pokrywką i dusić około 40 minut na niewielkim ogniu – co jakiś czas obracać. Gdy mięso będzie miękkie ściągnąć pokrywkę i pozwolić, aby płyn całkowicie odparował, a mięso oblepiło się gęstym sosem powstałym na patelni. Podawać z ulubionymi dodatkami – u nas sałata ze słodko - kwaśnym sosem jogurtowym i młode ziemniaki. 


piątek, 10 maja 2013

Ciasto ucierane z borówkami

Jakiś czas temu pojawiło się na blogu ciasto z czereśniami – skorzystałam wtedy z przepisu mojej mamy, który mam zapisany w zeszycie pod tytułem „Szybkie ciasto z owocami nr 2”. No to dziś przyszedł czas na „Szybkie ciasto z owocami nr 1”, również z przepisu, z którego moja mama korzystała już 30 lat temu... I choć piekła niezbyt często, to te dwa ciasta i murzynek z dżemem  przeważnie jej wychodziły.

Ja w ramach opróżniania zamrażarki wykorzystałam borówki amerykańskie, ale każde owoce się nadają do tego ciasta – u mamy przeważnie były to śliwki, jabłka, truskawki, agrest albo rabarbar – czyli to, co rosło na naszej działce.
Ja od siebie dodałam kruszonkę, którą od dawna robię z przepisu zaczerpniętego z książki p. Ewy Wachowicz. Jest idealna.
W ucieraniu ciasta i kruszonki pomagał mi robot Chef Titanium Kenwood, ale można to oczywiście zrobić zwykłym mikserem. Składniki do ciasta powinny być w temperaturze pokojowej.


Składniki na blaszkę 33 x 23 cm

5 jajek (używam dużych jajek o wadze ok. 70 – 75 g)
200 g miękkiego masła
1,5* szklanki drobnego cukru (zmniejszyłam ilość cukru do 1 szklanki)
1 łyżka cukru waniliowego (tym razem użyłam cukru z prawdziwą wanilią Kotanyi)
2 szklanki mąki pszennej (używam tortowej)
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 pełne łyżeczki proszku do pieczenia

ok. 3 szklanki drobnych owoców (albo pokrojonych) – mogą być mrożone (nie rozmrażać przed ułożeniem na cieście)

Kruszonka
150 g mąki tortowej
100 g drobnego cukru do wypieków
80 g zimnego masła

*używam szklanki o pojemności 250 ml


Wszystkie składniki kruszonki zagnieść do uzyskania konsystencji mokrego piasku (masło dobrze rozetrzeć z cukrem i mąką). Wstawić do lodówki, aby się schłodziła.

Mąkę, mąkę ziemniaczaną przesiać razem z proszkiem do pieczenia. Masło utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę, dodawać po jednym jajku ciągle ucierając. Gdy masa będzie jednolita wsypać mąkę wymieszaną z proszkiem i jeszcze chwilę ucierać do dobrego połączenia składników.
Blaszkę posmarować masłem i wysypać mąką albo wyłożyć papierem do pieczenia. Przełożyć ciasto, wyrównać, ułożyć owoce i posypać kruszonką.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 -190 stopni (góra – dół) i piec 60 minut, do tzw. suchego patyczka. Ciasto wyciągnąć z piekarnika i zostawić do wystygnięcia – można posypać cukrem pudrem albo polać delikatnie lukrem.



piątek, 3 maja 2013

Surówka z pieczonych buraczków z jabłkiem i cebulką

Buraczki jadam „falami” - jednego roku znikają wszystkie słoiczki, w których są buraczki, a kolejnego zostaje ich całkiem sporo. I w sumie nie wiem dlaczego tak się dzieje, bo buraczki lubię bardzo.
Tę surówkę przygotowuję przeważnie wykorzystując buraczki w słoiczkach, które zaprawiam jesienią. Jednak zdarza mi się użyć buraczków pieczonych w folii aluminiowej i wg mnie taka surówka jest jeszcze smaczniejsza, bo soki pozostają w buraczku, a nie uciekają do wody.
Teraz buraczki pieką się czy gotują znacznie dłużej niż jesienią, ale warto po nie sięgać, bo są bardzo zdrowe. A dodatek jabłka, cebulki albo papryki sprawia, że są smacznym dodatkiem do obiadu.


Składniki na 4 porcje:
800 g buraczków (ja kupuję te podłużne)
1 duża cebula biała albo czerwona
1 duże, słodkie jabłko
¼ łyżeczki soli
¼ łyżeczki pieprzu
1- 2 łyżeczki cukru
sok z cytryny albo ocet (ja zdecydowanie bardziej wolę z octem)

Buraczki umyć, każdy zawinąć w folię aluminiową, włożyć na blaszkę i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piec około 1,5 godziny *. Zostawić w foli do przestygnięcia. Lekko ciepłe obrać, a następnie zetrzeć na tarce o średnich oczkach (ja używam tarki robota FP270 Kenwood).
Jabłko obrać i również zetrzeć na tarce. Cebulę obrać i pokroić w bardzo drobną kostkę. Buraczki wymieszać z jabłkami i cebulą, doprawić solą, pieprzem, cukrem i octem. Spróbować i ewentualnie dodać do smaku jeszcze trochę octu albo cukru.


*Pieczenie buraków trwa dosyć długo, więc spokojnie można to zrobić „przy okazji” pieczenia ciasta czy chleba – wstawić blaszkę z buraczkami na dolny poziom piekarnika i sporo energii zaoszczędzimy.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...