wtorek, 31 stycznia 2012

Omlet z szynką, szczypiorkiem i papryką

Tym przepisem się tu jeszcze nie podzieliłam, a przecież omlety dość często goszczą na moim stole. Robie bardzo prosty omlet, zmieniam jednie dodatki. Czasem jest na słodko, ale częściej jednak na pikantnie, z warzywami, szynką czy salami. Do omletu w zasadzie można wrzucić różne dodatki. Ja osobiście bardzo lubię ze szparagami i zielonym groszkiem.
Sposobów na przygotowanie omletu jest wiele ale ja podzielę się własnym - takim, który od wielu lat robię. Próbowałam też innych, ale ten mi bardzo odpowiada. Jest prosty i nie trzeba go podważać.
Dziś proponuję omlet z szynką, szczypiorkiem i papryką. Podobną wersję robię z wędzonym łososiem zamiast szynki – też jest pysznie.


Składniki na 2 porcje (patelnia 28 cm)

4 jajka
2 łyżki mąki
2 łyżki mleka
2 plastry szynki (w wersji wegetariańskiej można dodać np. pieczarki)
szczypiorek
¼ papryki czerwonej i żółtej
2 łyżki startego żółtego sera
1 łyżeczka sklarowanego masła (albo 2 łyżeczki nieklarowanego)
sól, pieprz (jak zawsze Kotanyi)
szczypta chili (u mnie z młynka Kotanyi)
zioła (u mnie prowansalskie Kotanyi)

Jajka dobrze ubić trzepaczką z mąką i mlekiem, solą, pieprzem i szczyptą chili (można najpierw ubić białka na pianę, a potem dodać żółtka, mleko,mąkę i przyprawy).
Szynkę i paprykę pokroić w nieduże paseczki (można w kostkę). Szczypiorek posiekać a ser zetrzeć na tarce.
Na patelni dobrze rozgrzać masło. Wlać ubite jajka i na bardzo wolnym ogniu podgrzewać. Po ok 2 minutach dodać szynkę, paprykę i szczypiorek. Przykryć pokrywą i smażyć przez chwilę, aż omlet zacznie się ścinać. Posypać startym serem i ziołami, ponownie przykryć i podgrzewać jeszcze przez chwilę, aby ser się rozpuścił a omlet dobrze ściął. I gotowe.


I w wersji z wędzonym łososiem bez dodatku ziół.


Dziś przyszła przesyłka od Kotanyi... które myśli nie tylko o mnie, ale i o Was... już niebawem konkurs, w którym będą do zgarnięcia 3 zestawy przypraw po 10 pachnących paczuszek... 


niedziela, 29 stycznia 2012

Próbuję, smakuję, testuję: Kawa MoonLightCoffee


Od jakiegoś czasu, na prośbę portalu Uroda i Zdrowie testuję różne produkty spożywcze. Nie przeczę, że całkiem fajne to zadanie, bo można spróbować tego, na co normalnie nie zwróciłoby się w sklepie uwagi. A przy okazji można przekonać się czy dokonujemy właściwych wyborów sięgając po swoje ulubione produkty.  
Będę się więc z Wami dzielić moimi wrażeniami – bardzo subiektywnymi, bo przecież nie chodzi o to, aby chwalić wszystko, ale o to, aby mądrze wybierać dobre produkty. Każdy test przeprowadzam bardzo rzetelnie i nie piszę tylko po to, aby coś napisać. Oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać, bo to co pasuje jednemu niekoniecznie będzie odpowiadać komuś innemu. Ja to rozumiem i dzieląc się z Wami moją opinią, szanuję Wasze wybory.  

Dziś test kawy. Jako kawoszka, która wybiera zawsze kawę w ziarnach dostałam do spróbowania pięć rodzajów Arabiki firmy MoonLightCoffee. Mogłam sobie wybrać, czy chcę kawę w ziarnach czy zmieloną przez producenta. Nauczona doświadczeniem wybrałam kawę w ziarnach i nie żałuję, bo nie ma to jak zapach świeżo mielonej kawy o poranku.


Trafiły w moje ręce, a potem do mojej filiżanki i kubka następujące kawy:

Columbia Supremo – kawa swoim smakiem przypomina delikatną mleczną czekoladę z nutą orzecha. Można odnaleźć w niej nutę kardamonu i orientalne przyprawy. Charakterystyczna łagodna kwaskowatość, która nie sprawia, że cierpnie nam skóra.

Brazil Yellow Bourbon – kawa o niepozornych ziarnach jest niezwykle aromatyczna, uznawana za najlepszą kawę z Brazylii. Daje łagodny smak i przyjemny, słodki aromat.

India Plantation AA- najlepsza z indyjskich odmian Arabiki, co sprawia, że napar jest mocny, o pełnym, wyraźnym i lekko pikantnym smaku. Jest minimalnie kwaskowa, co mnie bardzo odpowiada. W tej kawie jest harmonia.

Kenia AA Tom Quality- ma wyrazisty smak, bardzo intensywny aromat. Jej wytrawny, nieco winny smak miesza się z lekko owocowym aromatem. Ma dużą zawartość kofeiny, co sprawia, że jest bardzo pobudzająca.

Ethiopia Yirgacheffe – ponoć najbardziej szlachetna z afrykańskich Arabik. Bardzo naturalna w smaku, zrównoważona i średnio kwaskowata. Ma lekki słodki kwiatowo – owocowy aromat, w którym można odnaleźć woń moreli, cytryny, brzoskwini a nawet miodu. Popularnie nazywana jest „kawą łąki”


Wszystkie kawy były świeżo palone (na początku stycznia, czyli tuż przed wysyłką). Każda kawa smakuje inaczej, choć przyznam, że dla mnie są trochę za mocno palone – wolę wersje łagodniejsze i bardzo chętnie takich delikatniej palonych kaw bym spróbowała. Jednak nie zmienia to faktu, że każda z tych kaw mi smakuje, choć moim faworytami są Ethiopia Yirgacheffe i India Plantation. Najmniej przypadła mi do smaku Brazil Yellow Bourbon – ale to oczywiście sprawa indywidualnych preferencji.
Wszystkie kawy parzyłam z tej samej ilości i na dwa sposoby: po turecku i w ekspresie ciśnieniowym. Kawa znacznie zyskuje, gdy jest zaparzona pod ciśnieniem – jest łagodniejsza i jeszcze bardziej aromatyczna, co sprawia, że można odkryć jej prawdziwy smak. Poranna filiżanka kawy nie ma sobie równych.
Dziś zaprosiłam też do testowania i oceny kawy moją rodzinkę: mamę, brata i bratową (Zielonooki kawy w zasadzie nie pija). Zaparzyliśmy 5 filiżanek kawy i próbowaliśmy z każdej po kolei – tak najłatwiej wybrać tę kawę, która smakuje najbardziej. Mamie najbardziej smakowała Columbia Supremo i Kenia AA Tom Quality, brat zdecydowanie opowiedział się po stronie Kenia AA Tom Quality, a bratowa podzieliła moją opinię wybierając Ethiopia Yirgacheffe i India Plantation. Wyszło na to, że te intensywniejsze kawy smakowały bardziej mamie i bratu, a te delikatniejsze mnie i bratowej. Tata wypił Kenia AA Tom Quality i uznał, że jest bardzo dobra, ale nie próbował innych, więc porównania nie miał.

Kawy MoonLightCoffee są świeżo palone i powstają z najwyższej jakości ziaren, pochodzących m.in.: z Brazylii, Kolumbii, Etiopii, Meksyku czy Indonezji. Firma ma w ofercie bardzo różne kawy z różnych stron świata, a jednocześnie zapewnia, że wybiera tylko najlepsze ziarna, które wypala według własnych i niepowtarzalnych receptur. Ziarna kawy są ręcznie sortowane a kawa jest wypalana tuż przed dostarczeniem do odbiorcy, a więc zachowuje swój aromat.
Kawy MoonLightCoffee przygotowywane są pod konkretne zamówienia. Oznacza to tyle, że można nie tylko wybrać swój ulubiony rodzaj kawy, ale również zdecydować o sposobie jej wypalenia, postaci w jakiej chce się ją otrzymać (kawa mielona czy ziarno) oraz rozmiarze opakowania (100g, 250g, 500g, 1000g).


Ceny kawy są bardzo zróżnicowane i zaczynają się od 15 zł za 100 g do 250 zł za 100 g. I nie ma znaczenia, czy wybieramy kawę mieloną czy w ziarnach, cena jest ta sama - to znaczy, że dostajemy dokładnie ten sam produkt, tylko w różnych postaciach. Jeśli macie ochotę kupić i spróbować, albo poczytać o dobrej kawie to polecam stronę MoonLightCoffee, gdzie można znaleźć wiele cennych informacji i dowiedzieć się ciekawych rzeczy o kawie. 

sobota, 28 stycznia 2012

Jabłecznik z kruszonką

Szarlotki i jabłeczniki pojawiają się dosyć często na naszym stole, bo są proste, smaczne i przecudnie pachną podczas pieczenia.
Kiedyś ktoś mnie pytał jaka jest różnica między jabłecznikiem a szarlotką. Babcia nauczyła mnie bardzo prostego podziału (nie wiem czy słusznego, ale tego się trzymam). Do szarlotki dodaje się owoce surowe a do jabłecznika przetworzone: smażone, duszone albo w postaci musu.
Tym razem padło na jabłecznik z kruszoną... słodki i pyszny.
Przy okazji wypróbowałam moją nową blaszkę, którą kupiłam sobie w sklepie AleDobre.pl – najnormalniej w świecie przepuściłam stówkę, którą dostałam od rodziców w ramach prezentu urodzinowego ;-) I nie żałuję – i blaszka i foremka, o której pewnie jeszcze napiszę sprawdzają się super.



Składniki na blaszkę 33 x 23 cm

Ciasto:
2 szklanki* mąki pszennej (1 szklanka krupczatki, 1 szklanka tortowej)
1/3 szklanki cukru pudru
180 g masła
3 żółtka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki gęstej śmietany (dałam 12%)
szczypta soli

Masa jabłkowa:
1,5 kg słodkich jabłek
1 łyżka cukru (użyłam trzcinowego)**
2 łyżeczki esencji waniliowej (albo łyżka cukru waniliowego z prawdziwą wanilią)
1 łyżka skórki cytrynowej (dałam Kotanyi)
2 łyżki wody
sok z ½ cytryny
opcjonalnie 1 łyżeczka cynamonu

Kruszonka:
150 g mąki pszennej tortowej
100 g drobnego cukru
80 g masła

Lukier***:
1 szklanka cukru pudru
1 łyżka soku z cytryny
gorąca woda

*szklanka o pojemności 250 ml
** jeśli jabłka są kwaśne można dodać więcej cukru
*** zamiast lukrować można tylko posypać cukrem pudrem, ciasto będzie mniej słodkie


Mąkę przesiać na stolnicę, dodać masło i posiekać nożem, dodać pozostałe składniki i szybko zagnieść gładkie ciasto. Zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na czas przygotowania kruszonki i jabłek.

Wszystkie składniki kruszonki wrzucić do miski (albo do malaksera), rozcierając palcami (albo w malakserze) masło z mąką i cukrem zrobić kruszonkę o konsystencji grubego, mokrego piasku. Wstawić razem z miską do zamrażarki.

Jabłka obrać, pokroić w drobną kostkę. Do szerokiego rondla wlać 2 łyżki wody, wsypać cukier, dodać esencję waniliową i podgrzać do uzyskania gęstego syropu. Wsypać jabłka, wlać sok z cytryny i dusić je około 15 minut, dosyć często mieszając. Jabłka powinny się delikatnie rozgotować. Pod sam koniec dodać 1 łyżeczkę cynamonu i skórkę cytrynową. Wymieszać i zdjąć z palnika.

Ciasto wyciągnąć z lodówki, rozwałkować, przełożyć do blaszki wysmarowanej masłem i posypanej mąką (ja użyłam tłuszczu w spray'u). Ciasto nakłuć widelcem. Piekarnik nagrzać do 200 stopni i wstawić blachę z ciastem na 5 minut – lekko podpiec.  
Jabłka wyłożyć na podpieczone ciasto, posypać kruszonką, wstawić ponownie do piekarnika i piec około 25 – 30 minut do lekkiego zrumienienia kruszonki. Wyciągnąć z piekarnika i przygotować lukier.
Cukier puder utrzeć na gładką, gęstą masę z sokiem cytryny i niewielką ilością gorącej wody.
Polukrować ciasto, gdy jest jeszcze lekko ciepłe.
Zostawić do wystygnięcia i gotowe.


niedziela, 22 stycznia 2012

Tort szwarcwaldzki popularnie zwany czarnolas, a właściwie wariacja na temat :-)

Zrobiłam tort w tej formie po raz pierwszy (choć wcześniej robiłam już coś bardzo podobnego) i z pewnością nie ostatni, bo został przyjęty przez rodzinkę z entuzjazmem i zjedzony z przyjemnością.  
Zainspirował mnie tort z książki „Słodki świat Ewy Wachowicz”. Zobaczyłam go jakiś czas temu i w zasadzie, gdy już miałam w głowie plan, zajrzałam do książki – okazało się, że intuicja mnie nie myli. Ewa Wachowicz proponuje dwa torty – jeden z programu „Domowa kawiarenka”, drugi z programu „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”. Oba są interesujące, ale ja robiłam po swojemu. Biszkopt upiekłam metodą babciną - po raz pierwszy bez użycia proszku do pieczenia, śmietanę ubiłam tak jak zawsze i dodałam do niej żelatynę.
Doczytałam jedynie, że nazwa tortu pochodzi od regionu Szwarzwald, który słynie z uprawy wiśni i wytwarzania destylatu zwanego Kirschwasser, którego używa się do nasączania tego tortu.
Ja jednak nie miałam owego destylatu i użyłam nalewki wiśniowej, którą razem z Zielonookim przygotowaliśmy ubiegłego lata. Poza tym, żeby nie padło sławetne pytanie mojego brata „a gdzie jest dżem” to przełożyłam tort również dżemem wiśniowym własnej domowej produkcji, którego w oryginale nie ma. I wyszedł bardzo smaczny, niezbyt ciężki i cieszący oko tort.


Składniki na tort o średnicy 25 cm (12 -14 porcji)

Biszkopt:
5 dużych jajek (ok.70 g)
150 g bardzo drobnego cukru do wypieków
150 g mąki pszennej tortowej
30 g dobrego, ciemnego kakao
sok wyciśnięty z ½ cytryny
szczypta soli

Krem:
750 ml śmietanki kremówki (u mnie 30 %)
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią (dałam Kotanyi)
3 pełne łyżeczki żelatynny

Dodatkowo:
1 mały słoiczek dżemu wiśniowego
1 słoik wiśni w kompocie albo zasypywanych cukrem
50 ml destylatu wiśniowego albo nalewki wiśniowej
½ tabliczki gorzkiej czekolady

Żółtka ubić z cukrem na gładki, gęsty kogel – mogel (muszą być naprawdę dobrze ubite). Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli. Do żółtek dodać sok z cytryny, mąkę wymieszaną z kakao i dobrze ubitą pianę. Wszystko razem delikatnie połączyć, mieszając od boków i dna naczynia ku środkowi – do połączenia składników, niezbyt długo.
Dno tortownicy posmarować masłem i posypać mąką (ja użyłam tłuszczu w spray'u Bake Easy i już niczym nie wysypywałam). Wlać ciasto i wstawić do piekarnika nagrzanego do 160 -180 stopni i piec około 35 - 40 minut (do suchego patyczka – ja piekłam 40 minut na 160 stopni w termoobiegu).
Zostawić do wystygnięcia, przekroić na 3 krążki – dobrze jest upiec biszkopt dzień wcześniej, wtedy dużo łatwiej się kroi. Aby biszkopt równo przekroić można skorzystać z metody nitkowej: ciasto delikatnie naciąć nożem dookoła na 1/3 i 2/3 wysokości. Długą, mocną nitkę umieścić w nacięciu, skrzyżować i powoli ciągnąć za oba końce przecinając biszkopt na równe krążki.  

Wiśnie z kompotu dobrze odsączyć zostawiając około 100 ml soku. Sok wymieszać z nalewką wiśniową. Kilka wiśni odłożyć do dekoracji, pozostałe podzielić na dwie części.
Żelatynę dokładnie rozpuścić w 1/3 szklanki gorącej wody, zostawić do lekkiego przestygnięcia (ale nie może być zupełnie zimna). Śmietanę ubić na sztywno dodając pod koniec ubijania cukier puder, cukier z wanilią i żelatynę.

Krążek biszkoptu ułożyć na płaskim talerzu, dobrze nasączyć sokiem wymieszanym z nalewką, posmarować dżemem wiśniowym, nałożyć warstwę śmietany. W śmietanę powciskać wiśnie odsączone z kompotu. Przykryć drugim krążkiem, który również mocno nasączyć, posmarować śmietaną i powciskać w nią wiśnie. Ułożyć trzeci krążek, nasączyć i posmarować śmietaną górę i boki tortu. Czekoladę zetrzeć na tarce, obsypać nią boki i górę tortu. Ozdobić dowolnie śmietaną i wiśniami. Tort schłodzić przez kilka godzin a najlepiej całą noc w lodówce. A potem już tylko podawać i patrzeć na zadowolone miny gości albo domowników :-)



czwartek, 19 stycznia 2012

Surówka z kapusty pekińskiej, z ananasem, orzechami i żurawiną

Surówkę w tej wersji wymyśliłam już dosyć dawno. Czasem robię ją z rodzynkami, czasem z żurawiną.  
Sama surówka oprócz tego, że jest zdrowa ma jeszcze jedną, ale ważną zaletę – jest pyszna. Zrobiłam ją do szaszłyków z ananasem i już nic więcej mi do tego zestawu nie było trzeba.  


Składniki na 2 duże porcje:

1/2 małej kapusty pekińskiej
1/3 świeżego ananasa (albo 4 plastry ananasa z puszki)
1/2 szklanki włoskich orzechów posiekanych niezbyt drobno
garść suszonej żurawiny
1 łyżka majonezu
2 -3 łyżki jogurtu
2 łyżki mleka (albo 1 łyżka mleka i 1 łyżka soku ananasowego jeśli używamy ananasa z puszki)
sól, pieprz

Orzechy posiekać, wrzucić na suchą patelnię i uprażyć (uważać, aby nie przypalić).
Kapustę pokroić dosyć drobno a ananasa w kostkę. Wrzucić żurawinę i posiekane orzechy - 1 łyżkę zostawić do posypania. Dodać odrobinę soli i sporo pieprzu. Majonez rozmieszać z jogurtem i mlekiem (i sokiem ananasowym). Wlać do sałatki i dobrze wymieszać. Posypać odłożonymi orzechami.


wtorek, 17 stycznia 2012

Szaszłyk drobiowy z ananasem

W zamrażalce znalazłam filet z kurczaka, w lodówce kawałki papryki, w szafce puszkę z ananasem... i zrobiłam szaszłyki. To danie szybkie i nad wyraz dietetyczne. Dodatki można dowolnie zmieniać – np. dołożyć cukinię czy pomidory. Osobiście lubię połączenie drobiu, ananasa i papryki.  
Do tego przygotowałam surówkę z kapusty pekińskiej, do której również wykorzystałam część ananasa, ale o surówce będzie w następnym poście.
W lodówce zrobiło się bardzo luźno, choć jeszcze nie świeci pustkami... i o to mi chodziło :-) Niestety w zamrażarce jeszcze zalega sporo owoców, grzybów, warzyw i trochę mięsa. Będę więc działać dalej.


Składniki na 2 porcje:

1 duży filet z kurczaka
4 plastry ananasa (świeży albo z puszki)
1/3 papryki czerwonej
1/3 papryki żółtej
sól, pieprz i przyprawy wg uznania – ja dodałam chili, słodką paprykę, a także odrobinę curry, które się fajnie komponuje z ananasem i kurczakiem

Filet z kurczaka opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem, pokroić na kawałki, zamarynować w przyprawach. Paprykę i cebulę obrać, również pokroić na kawałki.  
Plastry ananasa odsączyć, każdy przeciąć na 4 części. Na patyczki do szaszłyków nadziewać po kolei kawałki zamarynowanego kurczaka, cebuli, papryki i ananasa. Całość oprószyć słodką papryką i pieprzem.
Upiec na grillu, patelni grillowej albo w piekarniku (180 stopni). Czas przygotowania zależy od tego czego używamy do pieczenia. Ja wykorzystałam grill elektryczny, który spryskałam tłuszczem w spray'u Bake Easy (okazuje się, że ten gadżet jest dużo bardziej przydatny niż pierwotnie myślałam – sprawdza się doskonale również przy natłuszczaniu grilla) i zajęło mi to około 20 minut.  


Podawać z surówką, ryżem albo ziemniakami. Jako, że robiłam to danie tylko dla siebie (Zielonooki będzie dopiero w piątek) to zadowoliłam się szaszłykiem i samą surówką.
No i miałam obiad na dwa dni. 


Makaron z sosem brokułowym

Dziś danie z gatunku „co w lodówce znajdę” - szybkie, tanie i bardzo smaczne. Co prawda najbardziej lubię to danie z makaronem tagliatelle, ale postanowiłam zużyć to co mam w domu, więc piątkowy obiad był z makaronem spaghetti.


Składniki na 2 porcje

160 – 200 g makaronu tagliatelle albo spaghetti
1 łyżeczka soli

300 g brokułów (użyłam mrożonych)
3 łyżki startego sera grana padano albo parmezanu
2 łyżki jogurtu naturalnego
½ łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka masła
½ łyżeczki mielonego kardamonu
¼ łyżeczki gałki muszkatołowej
¼ łyżeczki białego pieprzu
szczypta chili

W dwóch garnkach zagotować wodę. Do garnka na makaron wsypać 1 łyżeczkę soli, a do garnka na brokuły ½ łyżeczki soli i 1 łyżeczkę cukru. Gdy woda zacznie wrzeć wrzucić makaron i brokuły. Makaron ugotować al dente. Brokuły gotować 5 minut – powinny być miękkie.
Brokuły odlać zostawiając około ¼ szklanki wody od gotowania. Do brokułów dodać 2 łyżki startego sera, jogurt naturalny, wodę od gotowania, masło, przyprawy i zmiksować na gładki sos (użyłam ręcznego blendera Triblade HB724 firmyKenwood).  
Spróbować i ewentualnie dosolić (ja już tego nie robię, bowiem soli używam mało).
Makaron odcedzić i gorący wrzucić do sosu. Szybko wymieszać, nałożyć na talerze, posypać resztą sera i gotowe.


niedziela, 15 stycznia 2012

Jabłecznik z bitą śmietaną

Od kilku dni nie robię zakupów, bo „sprzątam” lodówkę, zamrażarkę i szafkę... Miałam jeszcze jeden produkt, który dostałam od firmy Dawtona do testowania. Postanowiłam więc wykorzystać ten słoik musu, a także jabłka, które dostałam od sąsiadki (prosto z sadu jej siostry), galaretkę cytrynową, którą znalazłam w szafce i śmietanę kremówkę, którą kupiłam kilka dni wcześniej z myślą o zupełnie czymś innym.  
To ciasto robiłam ostatni raz dobre 10 lat temu... ale pomyślałam sobie, że warto je przypomnieć. I moja rodzinka stwierdziła, że ciasto pierwsza klasa. Udało mi się uzyskać pożądaną sztywność śmietany i był to pełen sukces. Ciasto choć kaloryczne (tłusta śmietana) nie jest jednak zbyt słodkie, co rodzinka uznała za jak najbardziej w porządku.
Użyłam gotowego musu (w końcu musiałam go przetestować), ale myślę, że taki własnoręcznie przygotowany będzie jeszcze lepszy, bo zupełnie pozbawiony konserwantów.  



Składniki na tortownicę o średnicy 25 cm

Biszkopt
2 jajka
60 g drobnego cukru
80 g mąki
1 łyżeczka soku z cytryny

Masa jabłkowa:
1 słoik musu jabłkowego (700 g)
2 – 3 średnie jabłka
2 czubate łyżki cukru
2 łyżki wody
galaretka cytrynowa

Masa śmietanowa:
½ l śmietanki kremówki (używam 30% czarnkowskiej)
2 pełne łyżki cukru pudru
2 pełne łyżeczki żelatyny
¼ szklanki wody

Przygotować biszkopt. Białka ubić na sztywną pianę (dodać szczyptę soli). Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodać ubite białka, przesianą mąkę i sok z cytryny. Dokładnie, ale delikatnie połączyć wszystkie składniki.
Dno tortownicy posmarować masłem i posypać mąką (ja użyłam tłuszczu w spray'u Bake Easy, który sprawdza się znakomicie - ciasto wychodzi z foremki bez żadnego problemu). Wlać ciasto. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 160 stopni i piec około 20 - 25 minut (do suchego patyczka).

Jabłka obrać, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w kostkę. Do garnka wlać 2 łyżki wody i wsypać 2 łyżki cukru, zagotować, wsypać pokrojona jabłka i dusić około 10 minut – aż jabłka będą miękkie. Dodać mus jabłkowy, doprowadzić do wrzenia, wyłączyć i wsypać galaretkę cytrynową. Energicznie wymieszać, aby galaretka się rozpuściła i zostawić do przestygnięcia. Gdy jabłka będą prawie zimne wyłożyć je na biszkopt (w zapiętej tortownicy) i wstawić do lodówki, aby masa się ścięła.

Żelatynę rozpuścić w ¼ szklanki gorącej wody – dokładnie rozmieszać, aby nie miała grudek i była płynna. Śmietanę ubić na sztywno, pod koniec ubijania dodać 2 łyżki cukru pudru i przestudzona, ale płynną żelatynę. Jeszcze chwilę miksować, aby żelatyna dobrze się połączyła ze śmietaną.
Ubitą śmietanę wyłożyć na masę jabłkową – można to zrobić szprycą, aby góra ładnie wyglądała. Ja skorzystałam z grzebienia cukierniczego i zrobiłam szlaczki :-) Wstawić do lodówki na kilka godzin. I gotowe.



Mini serniczki waniliowe z sosem malinowym

W ubiegłym tygodniu dołączyłam do grona ambasadorek AleDobre.pl i otrzymałam do przetestowania foremkę firmy Wilton do ciastek w kształcie bałwanków i rękawic – na zimę jak znalazł... Ale nie byłabym sobą, gdybym upiekła w niej zwykłe muffiny... pomyślałam, że wymyślę jakiś inny deser. I jak pomyślałam tak zrobiłam. Powstały mini serniczki z sosem malinowym. Są naprawdę mini, więc będą idealne na deser po dobrym obiedzie.
Foremka sprawdziła się doskonale, następnym razem zrobię serniczki na zimno.
Do natłuszczenia foremki użyłam tłuszczu w spray'u Bake Easy. Jeszcze nie mam wprawy przy spryskiwaniu foremek, ale trening czyni mistrza. Spryskanie tym tłuszczem nie wymaga już posypywania bułką czy mąką, a ciasto pięknie odchodzi od blaszki. Tłuszcz sprawdza się świetnie przy natłuszczaniu foremek o nietypowych kształtach, które normalnie trzeba smarować pędzlem i roztopionym masłem. Nie wiem jeszcze jak bardzo jest wydajny, bo dopiero kilka razy go użyłam, ale jestem na tyle zadowolona, że będzie jednym z moich stałych pomocników :-))
Po raz pierwszy piekłam też w kąpieli wodnej i z pewnością następnym razem spróbuje w taki sposób upiec sernik wiedeński. Muszę się tylko zaopatrzyć w szczelną tortownicę, bo te które mam już się wysłużyły i do takiego pieczenia się nie nadają. Ale foremki do muffinek, ciasteczek, babeczek spokojnie można wykorzystać do pieczenia w kąpieli wodnej, a serniki podobno to lubią.



Składniki na 6 małych porcji

Mini serniczki:
200 g zmielonego twarogu (użyłam normalnego półtłustego, przepuściłam go przez praskę)
1/3 szklanki cukru
1 łyżka cukru waniliowego (użyłam cukru z prawdziwą wanilią Kotanyi)
25 g roztopionego i ostudzonego masła
2 jajka
1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej

Sos:
1 szklanka malin (użyłam mrożonych)
2 łyżki drobnego cukru
2 łyżki jogurtu naturalnego


Jajka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym na gładką masę, dodać twaróg, mąkę ziemniaczaną i roztopione masło. Wszystko razem krótko zmiksować- masa powinna być jednolita.
Foremkę posmarować masłem (albo spryskać tłuszczem w spray'u), wlać masę.
W czajniku zagotować wodę. Piekarnik nagrzać do 150 stopni (góra – dół). Foremkę z serniczkami wstawić do większej blaszki (wykorzystałam blachę z wyposażenia piekarnika), wlać wodę z czajnika do połowy wysokości foremek i całość wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec około 35 minut. Wyciągnąć, ostudzić i schłodzić w lodówce.

Maliny rozmrozić, dodać cukier, jogurt i zmiksować (ja użyłam ręcznego blendera Triblade HB724 firmyKenwood). Sos można lekko podgrzać i podawać deser na ciepło.

Na talerzyk wlać trochę sosu, ułożyć serniczek i ozdobić jeszcze niewielką ilością malinowego szaleństwa. I gotowe :-)


piątek, 13 stycznia 2012

Likier kawowy

Dwa lata temu, będąc z wizytą u znajomych Zielonookiego zostałam poczęstowana nalewką kawową (choć dla mnie to raczej likier niż nalewka). Zielonooki nie pił, bo prowadził, W. zadowolił się piwem, a ja z M. raczyłyśmy się właśnie tą nalewką. Była pyszna i całkiem dobrze nam wchodziła. Poprosiłam o przepis i zrobiłam w domu. Jest bardzo prosta i szybka... i powiem, że doskonale się sprawdziła jako dodatek do niedawnej babki kawowej.  


Składniki:
2 puszki mleka skondensowanego niesłodzonego (po 410 g)
2 szklanki* cukru
1 łyżka cukru waniliowego
2 łyżki kawy inki
500 ml wódki 40%

* używam szklanki o pojemności 250 ml

Wszystkie składniki, z wyjątkiem wódki wymieszać w garnku, doprowadzić do wrzenia i gotować na minimalnym ogniu przez 5 minut, często mieszając.
Ostudzić, wlać wódkę, dobrze wymieszać, przelać do butelek i gotowe.


czwartek, 12 stycznia 2012

Kuskus z warzywami i kurczakiem

Ostatnio ciągle coś tworzę z kaszy kuskus i kurczaka... z dodatkiem różnych warzyw i przypraw. Był już kurczak z kuskusem, rodzynkami i curry, papryczki z kuskusem w parowarze. Dziś kuskus z kurczakiem , warzywami i garam masalą na ostro – na lekką indyjską nutę. To dania naprawdę szybkie, smaczne, zdrowe i sycące... a poza tym przygotowanie nie zajmuje więcej niż 30 minut (szczególnie, gdy część warzyw ma się gotowych w zamrażarce)
Postanowiłam, że przez najbliższy tydzień nie robię zakupów (oprócz mleka i masła) i ogłaszam wielkie czyszczenie lodówki, szafki i zamrażarki... Staram się nie wyrzucać żywności, a zamrażarka pęka w szwach... tak więc dziś jedno z dań opartych na tym, co w domu znajdę :-)


Składniki na 2 porcje:

100 g kaszy kuskus
1 duży filet z kurczaka (około 200 g)
½ papryki czerwonej,
½ papryki żółtej
½ papryki zielonej
1 mała cukinia
1 czerwona papryczka chili
1 cebula biała
1 cebula czerwona
sól, pieprz, chili
1-2 łyżeczki garam masala
2 łyżki masła ghee albo oliwy
opcjonalnie: kolendra, natka pietruszki czy dymka


Filet z kurczaka umyć, pokroić w grubą kostkę (około 1-2 cm). Cebule obrać, pokroić w drobną kostkę. Paprykę oczyścić z gniazd nasiennych (można też obrać ze skórki, ale nie jest to konieczne) i pokroić w drobną kostkę, podobnie uczynić z cukinią. Jeśli cukinia jest młoda i nie ma pestek to pokroić w całości, jeśli ma pestki to je usunąć i pokroić tylko miąższ. Papryczkę chili oczyścić z pestek i bardzo drobno posiekać.
Na jednej patelni rozgrzać 1 łyżkę masła albo oliwy, wrzucić pokrojonego kurczaka, dodać odrobinę soli, pieprzu, szczyptę chili i 1 płaską łyżeczkę garam masala. Podlać odrobiną wody i usmażyć na złoto.
Na drugiej patelni dobrze rozgrzać 1 łyżkę masła albo oliwy, wrzucić posiekane obie cebule i chwilę smażyć – aż do lekkiego zeszklenia. Dodać papryczkę chili a po minucie dorzucić pokrojoną kolorową paprykę i cukinię, posolić, popieprzyć i wsypać 1 łyżeczkę garam masali.
Smażyć 3 - 4 minut na średnim ogniu – aż warzywa lekko zmiękną i cała woda odparuje.
Kuskus wsypać do sporej miski (tak, aby potem zmieściła się reszta składników), lekko osolić (¼ łyżeczki soli na 100 g), zlać wrzątkiem – około 1 cm wody nad powierzchnie kaszki. Przykryć.
Do przygotowanego kuskusu dodać warzywa i usmażonego kurczaka. Wymieszać, dodać natkę pietruszki, kolendrę czy dymkę i gotowe...



No i na koniec niespodzianka dla jednej z osób komentujących – dziś 12 dzień miesiąca, więc ogłaszam, że kolejna książka z dziedziny kulinariów wędruje do Agatini (proszę o przesłanie adresu do wysyłki: margarytka75@vp.pl)
Agatini dostanie taką książkę:


środa, 11 stycznia 2012

Sernik z cytrusami i galaretką

W ubiegłym roku na FB trwał weekend z pomarańczami, więc postanowiłam wykorzystać ten cudownie słodki owoc i upiekłam sernik pomarańczowy z cytrusami i galaretką. Zawsze to jakaś miła odmiana od tradycyjnego sernika wiedeńskiego czy „Złotej rosy”. Postanowiłam przepis przenieś również na ten blog (jeszcze trochę tych przepisów do przeniesienia zostało), może ktoś się skusi na przygotowanie sernika w takiej odsłonie.  
Sernik jest wilgotny i puszysty dzięki dużej ilości jajek (można zmniejszyć ilość jajek do 6 sztuk).


Składniki (porcja na dużą blachę, albo na dwie tortownice o średnicy 22 – 26 cm)

1 kg twarogu tłustego albo półtłustego zmielonego co najmniej dwukrotnie 
8 - 9 dużych jajek
50 g masła (albo Kasi)
200 g cukru pudru
1 łyżka drobnego cukru kryształu
3 łyżeczki cukru waniliowego
1 budyń śmietankowy bez cukru (sucha masa)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 pomarańcze
2 puszki mandarynek
2 galaretki pomarańczowe
około 100 ml mleka albo słodkiej śmietany

Pomarańcze dobrze umyć w ciepłej wodzie. Zetrzeć skórkę na tarce a następnie wycisnąć sok z owoców (wyszło mi ok 2/3 szklanki i dopełniłam mlekiem albo śmietaną do 250 ml)
Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli i 1 łyżką cukru kryształu.
Żółtka utrzeć mikserem razem z cukrem pudrem i cukrem waniliowym na gładką, jasną masę. Następnie dodawać partiami (po 2-3 czubate łyżki) ser i cały czas ucierać. Gdy masa będzie gładka wsypać suchy budyń i proszek do pieczenia. Wlać roztopione i przestudzone masło, a następnie dodać skórkę pomarańczową i sok wyciśnięty z pomarańczy rozrobiony z mlekiem.
Na końcu dodać ubitą pianę z białek i delikatnie wymieszać.
Przelać do blaszki wysmarowanej masłem i oprószonej bułką tartą (ja wykorzystałam dwie tortownice 26 i 22 cm średnicy). Wstawić do ciepłego piekarnika i piec w temperaturze 160 -165 stopni przez 60 minut (ja tradycyjnie piekłam w termoobiegu z dolną grzałką w temperaturze 150 stopni przez 60 minut). Po upieczeniu zostawić go jeszcze przez 10 minut w wyłączonym piekarniku a następnie wyciągnąć i zostawić do wystudzenia. 
Gdy sernik wystygnie, wyłożyć na wierzch odsączone mandarynki (sok wykorzystałam do galaretek) i zalać wcześniej rozpuszczoną*, tężejącą galaretką pomarańczową. Ważne, aby galaretka już lekko się ściągała, bo inaczej wsiąknie w sernik.

* 2 galaretki pomarańczowe namoczyć w 1 szklance syropu z mandarynek, a następnie wlać do 3 szklanek wrzątku i rozpuścić.


Ja tylko jeden z serników ozdobiłam owocami i zalałam galaretką, drugi zostawiłam bez niczego (wlałam trochę więcej ciasta do tortownicy z sernikiem bez galaretki), a i tak dzięki skórce pomarańczowej i sokowi był cudownie pomarańczowy.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Babka kawowa

Zachciało mi się wczoraj babki kawowej. Przejrzałam wiele przepisów, ale zainteresował mnie tylko jeden. Niestety nie miałam wszystkich potrzebnych składników, więc postanowiłam coś wymyślić. No i wymyśliłam. Na bazie mojej babki karmelowej z adwokatem upiekłam babkę kawową. Zmniejszyłam jednak proporcje na tyle, aby wyszła mi jedna, średniej wielkości babeczka. Użyłam do niej nalewki kawowej, którą jakiś czas temu sama przygotowałam na bazie mleka skondensowanego i kawy zbożowej. Dodałam też trochę kawy rozpuszczalnej, której co prawda nie pijam, ale mam dla sąsiadki i bratowej. Następnym razem zrobię jednak z klasycznym mocnym espresso zaparzonym w ekspresie ciśnieniowym.  
Babka jest lekko kawowa, wilgotna i bardzo smaczna... Dziś poczęstowałam nią nawet kuriera, który przywozi mi paczki... a co będę chłopakowi żałować.


Składniki na foremkę 24 x 11 cm

1 i 1/4 szklanki mąki
1 szklanka cukru
125 g masła
¼ szklanki oleju
½ szklanki likieru kawowego albo adwokata kawowego (dałam własnoręcznie robioną nalewkę kawową na mleku skondensowanym)
3 duże jaja
1 łyżka cukru waniliowego (dałam Kotanyi)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki wody
2 łyżeczki dobrej kawy rozpuszczalnej albo mała porcja mocnego espresso
2 łyżki posiekanych migdałów bądź orzechów

 *używam szklanki o pojemności 250 ml

Masło, olej, likier, cukier, cukier waniliowy oraz kawę rozpuszczoną w 2 łyżkach gorącej wody gotować przez 10 minut (od chwili zagotowania) na małym ogniu cały czas mieszając, bowiem karmel ma tendencje do kipienia.
Ostudzić! Jajka sparzyć krótko wrzątkiem. Opłukać pod bieżącą wodą i wytrzeć papierowym ręcznikiem ( i koniecznie umyć ręce). Żółtka oddzielić od białek. Mąkę przesiać i wymieszać z proszkiem do pieczenia.
Przestudzoną masę wymieszać z żółtkami. Odlać ¼ szklanki masy, a resztę połączyć z mąką wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Ubić białka na sztywno i dodać do masy, delikatnie wymieszać.
Przelać do średniej keksówki albo formy do babki wysmarowanej masłem i posypanej mąką.
Piec około 60 minut w temperaturze 180 - 190 stopni C do tzw. suchego patyczka (piekłam w termoobiegu na 165 stopni przez 55 minut)
Po upieczeniu polać babkę odlaną wcześniej masą i posypać posiekanymi migdałami bądź orzechami.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...