poniedziałek, 26 października 2020

Placki cukiniowo – marchewkowo – ziemniaczane z wędzonym łososiem i musem jogurtowo – miodowym


 W ubiegły weekend, jeszcze przed wprowadzeniem czerwonej strefy, odwiedziliśmy restaurację "Kaczka na wodzie", która w ubiegłym roku w listopadzie przeszła kuchenne rewolucję. Jednak emisji programu jeszcze nie było. Miała być wiosną, ale wtedy zamknięto restaurację, więc reklama żadna i wstrzymano emisję. Podobno ma być w listopadzie, choć też nie jest to nic pewnego, bo restauracje znowu są zamknięte. Nam się udało w ostatnim momencie – jedzenie było przednie, ale o tym może napiszę w osobnym poście.

Dziś chcę się z Wami podzielić przepisem, do którego inspiracją było jedno z dań, które w tej restauracji jadłam. Były to placki ziemniaczane z musem śmietanowym z miodową nutą, wędzonym pstrągiem i chrzanem. Obłędnie pyszne i z pewnością jeszcze na nie wrócę.
A tymczasem pomieszałam w garach i stuningowałam to danie… przerobiłam na własną modłę i teraz sama już nie wiem, co jest pyszniejsze? Moja wersja jest inna choćby z tego powodu, że w moim ulubionym sklepie rybnym nie było wędzonego pstrąga, za to był łosoś wędzony na gorąco, którym się namiętnie zajadam. W lodówce zalegała mi nieduża cukinia, która aż prosiła, aby ją wykorzystać. Dorzuciłam to, co miałam i wyszedł pyszny obiad. No i śmietanę zamieniłam na skyr, czyli wysoko proteinowy gęsty jogurt. Wyszło cudowne danie z dużą ilością białka i warzyw. 


 

Składniki na 2 porcje:


1 średniej wielkości cukinia (moja miała około 25 cm i była dosyć cienka, bez pestek)

1 duża marchewka

2 średniej wielkości ziemniaki

1 mała cebula

1 jajko

1 czubata łyżka zmielonych płatków owsianych

sól, pieprz, chili (można dodać inne dowolne przyprawy, ale co za dużo, to nie zdrowo)

olej do smażenia


Dodatki:

150 g skyru (jogurt typu islandzkiego)

1 łyżeczka płynnego miodu – u mnie spadziowy, ale można użyć dowolnego

120 -140 g wędzonego na gorąco łososia albo innej wędzonej ryby

chrzan tarty – ilość dowolna

świeży koperek - dużo




Placki cukiniowo – marchewkowo – ziemniaczane z wędzonym łososiem i musem jogurtowo – miodowym:

Marchewkę, ziemniaki i cebulę obrać, cukinię wystarczy dobrze umyć. Wszystkie warzywa zetrzeć na tarce na drobnych oczkach (można na grubych – jak kto lubi). Wyłożyć na sito, lekko posolić i zostawić, aż warzywa puszczą wodę, lekko odcisnąć. Wodę odlać, warzywa przełożyć do miski, dodać jajko, płatki owsiane, sól, pieprz, chili.
Na patelnię wlać olej, łyżką nakładać masę formując nieduże placki (powinno wyjść 8 -10 sztuk). Smażyć na złoto – brązowo z obu stron, po usmażeniu przełożyć na ręcznik papierowy, aby je odsączyć z nadmiaru tłuszczu.
W tak zwanym międzyczasie (gdy placki się smażą) wymieszać skyr z miodem oraz posiekać koperek. Rybę podzielić na mniejsze kawałki.

Usmażone placki przełożyć na talerze, na każdy z placków nałożyć porcję musu jogurtowo – miodowego, kawałki wędzonego łososia (albo innej ryby), obficie posypać koperkiem, a na górę włożyć po pół łyżeczki chrzanu (można więcej, wg uznania).




sobota, 10 października 2020

Barszcz a’la ukraiński w wersji wegetariańskiej, podany z jajkiem


Zupy, zupy, zupy… no lubię zupy i nic na to nie poradzę. Ale lubię te gęste, sycące, które z powodzeniem są całym, zbilansowanym posiłkiem. 

I niewątpliwie taki jest ten barszcz. Mnie co prawda nie chciało się już gotować dodatkowo ziemniaków, ale gęstość samego barszczu sprawiła, że się spokojnie nim nasyciłam na kilka dobrych godzin.
Barszcz nie zawiera mięsa, a cudownie podkręca go wędzona papryka, która jest takim idealnym dopełnieniem smaku. Niewątpliwie dobrą robotę czyni tu też ocet malinowy, który gości w mojej kuchni już od dawna i bardzo go lubię.
Buraki już od wielu lat kupuję od rolnika, który paruje je na polu, więc odpada mi gotowanie czy pieczenie, ale Wy możecie użyć jakie chcecie. 


 

Składniki na całkiem spory garnek (około 5 – 6 porcji):


600 -700 g buraczków (ugotowanych albo upieczonych – ja miałam uparowane)

1 duża cebula

1 średnia pietruszka

2 średnie marchewki

½  selera

kawałek pora (około 5 cm)

¼ małej białej kapusty (ja miałam stożkową, może być też włoska)

puszka białej fasoli (można użyć suchej fasoli, którą uprzednio należy namoczyć i ugotować)

2 – 3 liście laurowe

3 - 4 ziarna ziela angielskiego

10 ziaren czarnego pieprzu

sól

pieprz mielony

ostra papryka

wędzona papryka

ocet (u mnie malinowy + łyżka spirytusowego)

cukier / erytrol – wg uznania, ale jakieś słodzidło musi być

1 czubata łyżeczka masła klarowanego albo 2 łyżki oleju (w wersji wegańskiej) 

opcjonalnie: 1 łyżka przecieru pomidorowego

około 2 litry wody



Barszcz a’la ukraiński w wersji wegetariańskiej, podany z jajkiem - przygotowanie:

 
Cebulę obrać, pokroić w kostkę. Por pokroić w kostkę. Marchew, seler, pietruszkę obrać i zetrzeć na tarce albo pokroić w cieniutkie małe paseczki. Kapustę pokroić w paski, fasolę odsączyć z zalewy. 2/3 buraczków zetrzeć na grubych oczkach albo pokroić w paseczki, pozostałe buraczki pokroić w drobną kostkę. W garnku rozpuścić masło klarowane albo rozgrzać olej. Cebulę wrzucić na rozgrzany tłuszcz i delikatnie posmażyć. Dodać por, starte warzywa, wrzucić liście laurowe, ziele angielskie, pieprz w ziarnach, 1 łyżeczkę soli, ½ łyżeczki wędzonej papryki i razem podsmażyć, aż warzywa zmiękną.
Wlać około 1,5 litra wrzącej wody, gotować 5 minut. Dodać fasolę i kapustę, gotować kolejne 10 minut. Dodać buraczki, wlać 2 łyżki octu i 1 łyżkę cukru albo innego słodzidła. Gotować kolejne 5 minut. Jeśli zupa jest zbyt gęsta dolać jeszcze trochę wody. I na końcu doprawić do smaku pieprzem, solą, wędzoną papryką, octem i cukrem. Tak naprawdę ciężko podać ilość przypraw, bo każdy z nas ma inne preferencje. Po prostu trzeba spróbować i jak mawiała moja babcia - „dosmaczyć” wg uznania. Można na końcu dodać łyżkę przecieru pomidorowego.

Tak przygotowany barszcz można podać z ugotowanym jajkiem albo z ziemniakami (podsmażonymi albo duszonymi i okraszonymi podsmażoną cebulą). Kleks śmietany też może być, jeśli ktoś lubi wersję zabielaną.



 

sobota, 11 lipca 2020

Sernik fit z porzeczkami i jagodami

Serniki ostatnio dosyć często goszczą na naszym stole, bo bez mąki, bez dodatkowej porcji tłuszczu i bez cukru. Są świetnym deserem, który bez wyrzutów sumienia może zjeść osoba, która jest na diecie redukcyjnej albo pilnuje wagi. Ten sernik ma dużo białka, bo dodatkowo dodałam do niego wysokobiałkowy skyr, nie ma cukru, bo zrobiony jest na erytrolu i jest wystarczająco słodki.
Tym razem wykorzystałam do niego twaróg śmietankowy w kostce (już zmielony) i dwa opakowania skyru. Wyszedł fajny, kremowy a jednocześnie dosyć zwarty sernik.
W lasach jagody, porzeczki dojrzewają na krzakach, więc grzechem byłoby niewykorzystanie tych letnich owoców do tego sernika. Oczywiście można użyć innych, dowolnych owoców. 



Składniki na tortownicę o średnicy 20 -22 cm:

500 g twarogu (ja użyłam śmietankowego mielonego w kostce – OSM Czarnków)
300 g skyru (u mnie z Piątnicy)
4 duże jajka (albo 5 - 6 mniejszych – razem około 300 g)
30 g mąki ziemniaczanej albo budyń waniliowy bez cukru
1 łyżeczka pasty waniliowej (albo kilka kropli olejku waniliowego)
1 szklanka erytrolu
owoce – u mnie białe i czerwone porzeczki i jagody – razem około 1,5 szklanki

5 g masła do posmarowania dna tortownicy
łyżka bułki tartej albo zmielonych płatków orkiszowych do wysypania dnia tortownicy



Sernik fit z porzeczkami i jagodami - przygotowanie:
Dno tortownicy posmarować masłem i posypać bułką tartą albo mielonymi płatkami orkiszowymi.
Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na sztywną pianę. Żółtka utrzeć z erytrolem i pastą waniliową, dodać połowę twarogu i połowę skyru i zmiksować, dodać mąkę ziemniaczaną albo budyń oraz resztę twarogu i skyru i ponownie zmiksować do połączenie składników. Dodać białka ubite na pianę i delikatnie wymieszać z masą serową. Przełożyć do przygotowanej tortownicy, posypać owocami i wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni (u mnie grzanie góra – dół). Piec 70 minut. Wyłączyć piekarnik, zostawić sernik w uchylonym piekarniku na około 30 minut, a następnie wyciągnąć i zostawić do całkowitego wystygnięcia. 



poniedziałek, 6 lipca 2020

Kiszona kapusta

Uwielbiam kiszonki. Kapustę kiszoną kupuję przeważnie u zaprzyjaźnionego Pana Ziemniaka – prosto z beczki… więc sama rzadko biorę się za kiszenie białej kapusty.
Jednak kupienie młodej kiszonej kapusty nie jest takie łatwe, a ja ją bardzo lubię. Robię więc sama, ale w niedużej ilości, bo zwyczajnie nie mam gdzie jej przechowywać.
W zasadzie można ukisić każdy rodzaj kapusty i dodać do niej dowolne przyprawy. Ja najbardziej lubię albo samą kapustę albo z dodatkiem marchewki. Za to nie znoszę kapusty kiszonej z kminkiem… brrrr.
Młodą kapustę kiszoną zawsze szatkuję trochę grubiej, bo taka mi bardziej smakuje, ale jeśli ktoś lubi, to może poszatkować drobniej – wszystko wg własnego uznania.
Do przygotowania kiszonej kapusty można wykorzystać garnek kamienny albo po prostu duży słoik. U mnie w kamionce są ogórki, więc kapusta wylądowała w słoiku.
Proporcje kiszenia są bardzo proste – na każdy kilogram kapusty daję 20 g soli, najlepiej gdy jest to sól kamienna, ale z braku laku zwykła jodowana też da radę, tym bardziej, że taką kapustę zjada się dosyć szybko. 



Składniki na 2 litrowy słoik:
1,8 kg młodej kapusty
2 duże marchewki (około 350 g)
40 g soli kamiennej 



Kiszona kapusta - przygotowanie:
Kapustę poszatkować grubiej albo drobniej – wg własnych preferencji. Marchewkę zetrzeć na tarce na dużych oczkach. Do dużej miski włożyć kapustę, marchewkę, wsypać sól i dobrze wygnieść czystą ręką (albo użyć jednorazowej rękawiczki). Zostawić na ½ – 1h i ponownie dobrze wygnieść. Kapusta powinna puścić sporo soku. Tak przygotowaną kapustę wkładać niewielkimi partiami do kamiennego garnka albo słoika i każdą partię dobrze ubić, aby pozbyć się jak największej ilości powietrza (ja wykorzystuje do tego małą kulkę do ucierania ciasta – sprawdza się doskonale).
Gdy już cała kapusta będzie w naczyniu, to wlać pozostały w misce sok i słoik zakręcić (jeśli używamy kamionki, to przykryć ją folią i lnianą albo bawełnianą ściereczką). Warto zostawić 2 – 3 cm wolnej przestrzeni od góry, bo kapusta będzie pracować i może kipieć. Ja słoik stawiam po prostu na talerzu i nawet jeśli trochę soku wykipi, to żadnego dramatu nie ma.
Kapusta jest gotowa po 5 – 6 dniach. Jeśli chcemy kwaśniejszą, to pozostawić na kolejne 4 – 5 dni. Gotową kapustę (razem z sokiem) można przełożyć do mniejszych słoików, zakręcić i wstawić do lodówki, aby spowolnić proces kiszenia. 


sobota, 27 czerwca 2020

Stripsy z piekarnika (ostre)

Kawałki kurczaka w złotej panierce… któż ich nie lubi? No pewnie kilka osób się znajdzie, ale jednak w moim otoczeniu jest sporo amatorów tego typu kąsków.  Na blogu jest już jedna wersja stripsów, dużo bardziej kaloryczna, bo smażona. Te dzisiejsze w niczym im nie ustępują, choć nie użyłam do ich przygotowania tłuszczu, a upiekłam w piekarniku. Zmieniłam również panierkę, wykorzystując płatki kukurydziane. No i roboty też mniej, bo nie trzeba stać przy rondlu i pilnować, robią się „same” w piekarniku.
Podałam je z warzywami i dipem przygotowanym na bazie skyru i domowego ajwaru
Mnie więcej od 2 lat w mojej lodówce skyr, czyli beztłuszczowy jogurt typu islandzkiego rozgościł się na dobre. W zasadzie nie kupuję już zwykłych jogurtów, bo na korzyść skyru przemawia nie tylko brak tłuszczu, ale również smak (mniej kwaśny niż zwykły jogurt), konsystencja (gęsty jak serek mascarpone) i to co najistotniejsze - duża zawartość białka. 



Składniki na 15 kawałków:

15 „polędwiczek” z kurczaka albo 3 – 4 całe filety
1 opakowanie (150 g) skyru (beztłuszczowy jogurt typu islandzkiego, wysoko białkowy) albo gęstego jogurtu naturalnego
¾ łyżeczki soli
¾ łyżeczki pieprzu
1 łyżeczka mielonego chili (ilość można zmniejszyć albo zwiększyć – wg uznania)
½ łyżeczki pasty harissa (można pominąć)
około 80 -100 g płatków kukurydzianych (ja zużyłam 80 g)

Dip:
150 g skyru
2 łyżeczki ajwaru
½ łyżeczki pasty harissa (można ją zastąpić chili w proszku)
opcjonalnie ulubione zioła



Stripsy z piekarnika (ostre) - przygotowanie:
Kawałki kurczaka oczyścić (jeśli są to całe filety, to pokroić je na kawałki). Skyr wymieszać z przyprawami, przełożyć do kurczaka i bardzo dokładnie wymieszać, tak aby każdy kawałek mięsa był obtoczony w marynacie. Przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na 24 godziny.
Płatki kukurydziane rozdrobnić (ja wsypałam do woreczka i użyłam wałka do ciasta, aby pokruszyć płatki, można użyć malaksera, ale trzeba uważać, aby nie zmielić na pył, powinny zostać grubsze kawałki). Każdy kawałek kurczaka obtoczyć w pokruszonych płatkach i ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni, wstawić blaszkę i piec około 30 minut.
W tak zwanym międzyczasie przygotować dip: skyr wymieszać z ajwarem i pastą harissa, można dodać ulubione zioła. Oczywiście można podać z sosem czosnkowym, sosem chili czy po prostu z ketchupem. Wszystko wg uznania. 


niedziela, 7 czerwca 2020

Cukinia faszerowana mięsem, kaszą bulgur i warzywami

Uwielbiam cukinię chyba w każdej postaci i jak tylko uda mi się kupić ładne, nieduże warzywa, to z przyjemnością je faszeruję na różne sposoby. Na blogu już jest cukinia faszerowana mięsem, cebulą i papryką. Tym razem proponuję farsz z dodatkiem kaszy i marchewki. Do przygotowania farszu potrzeba jednej patelni, a sam farsz można przygotować wcześniej i wykorzystać na drugi dzień do przygotowania szybkiego obiadu. 

 

Składniki na 2 porcje:

2 małe albo 1 duża cukinia
300 g mięsa (ja użyłam tym razem własnoręcznie zmielonego schabu, ale może być każde inne mięso)
50 g kaszy bulgur (mniej więcej 2 czubate łyżki)
1 cebula
1 marchewka
1 łyżeczka klarowanego masła albo łyżka oleju
30 g sera (u mnie tarta mozzarella)
2 łyżki ajwaru albo pikantnego ketchupu
sól, pieprz, chili
oregano albo inne ulubione zioła



Cukinia faszerowana mięsem, kaszą bulgur i warzywami – przygotowanie:

Mięso zemleć na drobnych oczkach (można użyć gotowego mielonego, ale ja takiego nie kupuję, wolę sama mielić). Cukinie dobrze umyć w gorącej wodzie, przekroić wzdłuż na pół i wydrążyć miąższ – jeśli ma pestki to je wyrzucić, a resztę miąższu pokroić w drobną kostkę. Cebulę obrać pokroić w drobną kostkę, marchewkę obrać i zetrzeć na tarce na grubych oczkach.
Na patelni rozgrzać 1 łyżeczkę masła klarowanego albo olej, wrzucić pokrojoną cebulę i delikatnie ją podsmażyć. Dodać pokrojony miąższ z cukinii i marchewkę, podsmażyć aż marchewka lekko zmięknie. Dodać mięso, wsypać ¾ łyżeczki soli, ½ łyżeczki pieprzu i ¼ łyżeczki chili (można dać mniej albo pominąć, bo farsz wychodzi dosyć pikantny). Smażyć około 5 minut. Wsypać kaszę, wymieszać, wlać około 150 ml wody. Przykryć pokrywą i gotować na najmniejszym ogniu około 10 minut. Wyłączyć i zostawić pod przykryciem jeszcze na około 15 minut. Wsypać 1 łyżkę ulubionych ziół i wymieszać. Spróbować i ewentualnie doprawić jeszcze solą czy pieprzem wg własnego uznania.
Naczynie żaroodporne albo blaszkę posmarować olejem albo masłem. Każdą połówkę cukinii posmarować w środku ajwarem, wypełnić przygotowanym farszem i ułożyć w naczyniu. Wstawić bez przykrycia do piekarnika nagrzanego do 180 – 190 stopni (u mnie 180 w termoobiegu) i zapiekać 20 minut. Po tym czasie wyciągnąć z piekarnika, posypać tartym serem i wstawić ponownie do piekarnika na kilka minut (u mnie 5 minut), aby ser się ładnie rozpuścił (można go lekko zapiec, ja wolę tylko rozpuszczony).
U mnie podana ze skyrem, ajwarem, tartą marchewką i ogórkiem małosolnym. 



sobota, 6 czerwca 2020

Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym


Dzisiaj zapraszam Was na zieloną zupę. Wykorzystałam do jej przygotowania liście rzodkiewki. Rzodkiewkę mam ze sprawdzonego źródła, więc bez wahania wykorzystałam nie tylko to, co rośnie pod ziemią, ale również liście.
Bardzo często liście rzodkiewki lądują u mnie w porannym koktajlu, czasem robię z nich pesto albo zupę – właśnie taką jak dzisiejsza. W zasadzie zbyt urokliwa to ona nie jest, pewnie dlatego dotychczas nie trafiła na blog. Jednak w końcu zdecydowałam, że przyszła na nią pora.
Zupę robi się bardzo szybko i z prostych składników, które każdy ma w domu. Podstawą jednak jest bulion warzywny, taki domowy, aromatyczny, ugotowany na sporej ilości warzyw (zawsze gotuję duży garnek, zamrażam w porcjach i wykorzystuję właśnie do tego typu zup).
A podrasować i uczynić ją pełnowartościowym posiłkiem można z pomocą dodatków. U mnie to jajko ugotowane na twardo, karmelizowany z odrobiną miodu por i olej zimno tłoczony z naszej lokalnej tłoczni.
Liście rzodkiewki nie mają jakiegoś specjalnie wyrazistego smaku, ale są niesamowitym źródłem składników odżywczych. Są bogate w składniki mineralne i są zdrowsze niż same rzodkiewki. Zawierają dużo witaminy C, fosfor, żelazo i wapń. Odtruwają organizm, pomagają pozbyć się toksyn, przyspieszają przemianę materii, wspomagają trawienie, są świetnym antyoksydantem. 



Składniki na 2 porcje:

liście rzodkiewki – z 2 pęczków
2 średnie ziemniaki
500 ml bulionu warzywnego (najlepiej domowego - przepis TUTAJ)
2 cebulki dymki z niewielką ilością szczypiorku
5 cm kawałek białej części pora
1 mała łyżeczka masła klarowanego albo dowolnego oleju do smażenia
sól, pieprz, chili

Do podania: por podsmażony na klarowanym maśle z odrobiną miodu, jajko ugotowane na twardo i olej tłoczony na zimno – u mnie rydzowy z lokalnej tłoczni, płatki chili



Krem z liści rzodkiewki podany z jajkiem, karmelizowanym porem i olejem rydzowym zimno tłoczonym – przygotowanie:

Cebulkę i por pokroić w kostkę. Ziemniaki obrać i również pokroić na kawałki. W rondelku rozgrzać masło, wrzucić cebulę ze szczypiorkiem i por, delikatnie podsmażyć. Dodać pokrojone ziemniaki i jeszcze chwilę razem podsmażać, aż cebula i por lekko się zaczną rumienić. Wlać bulion, doprowadzić do wrzenia i gotować około 10 minut – ziemniaki powinny być prawie miękkie. Następnie dodać liście rzodkiewki i bez przykrycia gotować 3 – 4 minuty. Całość zmiksować (można zrobić to blenderem żyrafą, ja przelałam do blendera kielichowego, który jest przystosowany do miskowania gorących potraw), doprawić do smaku solą, pieprzem i chili.
Gorącą zupę wlać na talerze, dodać ugotowane jajko i skarmelizowany por, skropić dobrym olejem tłoczonym na zimno – rydzowym, lnianym, konopnym, dyniowym – wg własnego smaku i uznania.




W przepisie pojawił się olej rydzowy z naszej lokalnej tłoczni Oleoteka… Półtora roku temu poznałam współwłaścicielkę lokalnej tłoczni Magdę, a dzięki niej ich wspaniałe oleje. W moim klubie zdrowego odżywiania zorganizowałam warsztaty olejowe, na które zaprosiłam właśnie Magdę z jej płynnymi skarbami natury. Listę na warsztaty musiałam zamknąć po kilku godzinach, bo zainteresowanie przerastało nasze możliwości lokalowe. I w sumie się nie dziwię. Te, czego wtedy dowiedziałam się o olejach i ich właściwościach, dziś wykorzystuję w swojej kuchni. Wiedza wiedzą, ale najważniejsza była degustacja. Mogliśmy spróbować wszystkich olejów w towarzystwie pysznego domowego chleba i różnych warzywnych past. I spośród całej gamy różnych olejów każdy mógł wybrać te, które smakują mu najbardziej.
Ja zakochałam się w oleju z wiesiołka – nie dość, że pyszny, to jeszcze wspaniale działa na kobiecy organizm wspierając nasz układ hormonalny. Ale również rydzowy i rzepakowy okazały się dla mnie tymi, które na dobre zagościły w mojej kuchni. Po jakimś czasie pojawił się również olej konopny, który razem z olejem z wiesiołka ląduje w moim porannym koktajlu (po małej łyżeczce).
Tłocznia jest mała, działa głównie lokalnie, ale posiada sklep internetowy, w którym można zamówić oleje z dostawą prosto do domu (zapakowane w bezpieczny sposób do transportu).
Tłoczna nie robi zapasów, oleje są tłoczone na zamówienie, więc są tak świeże jak to tylko możliwe. Od chwili wytłoczenie do momentu dostarczenia do klienta mija zaledwie kilka dni (oleje rozlewa się do butelek po odstaniu, dzięki temu nie ma w nich osadu). Dlaczego polecam? Bo od półtora roku używam w swojej kuchni, bo znam właścicielkę i wiem jak ważna jest dla niej jakość ziarna, z którego tłoczą oleje, a to się przekłada na końcową jakość produktu. Myślę, że jeszcze nie raz oleje pojawią się w moich potrawach, bo używam ich na co dzień.
Na stronie tłoczni Oleoteka jest bardzo dużo informacji o poszczególnych olejach, ich właściwościach zdrowotnych ( w życiu nie przypuszczałam, że w olejach tkwi taka siła), o sposobach ich wykorzystania także kuchni i w kosmetyce. Sama miałam się okazję przekonać o mocy peelingu z czarnuszki i oleju stosowanym na buzię zamiast kremu - osobiście jestem zachwycona rezultatami.
Jeśli będziecie mieli ochotę, to w sklepie Oleoteka czeka na Was rabat 5% na hasło Margarytka (trzeba je wpisać w pole „kod promocyjny” - tylko taka pisownia), który będzie się naliczał automatycznie przy składaniu zamówienia. 



niedziela, 19 kwietnia 2020

Chleb orkiszowy na drożdżach

Czasem chce mi się chleba, takiego domowego, pachnącego. Mój zakwas umarł jakiś czas temu, muszę zrobić nowy, ale mąka żytnia razowa to ostatnio towar deficytowy, a że w tym dziwnym czasie zakupy robię raz na 10 -12 dni, to i mam problem z nabyciem owej mąki. Ale ja jestem cierpliwa, poczekam. Za to drożdże kupiłam w ilości hurtowej, pomroziłam w porcjach i mam na czym piec.
Dzisiejszy chleb jest na drożdżach. Pachnący, z chrupiącą skórka i cudownie miękkim miąższem. Jeśli wstawi się do piekarnika naczynie z wodą, to skórka będzie jeszcze bardziej chrupiąca. 



Składniki na duży bochen chleba (około 1 kg) – można zrobić dwa mniejsze:

400 mąki orkiszowej jasnej typ 700
300 mąki orkiszowej pełnoziarnistej typ 2000
400 ml ciepłej wody (nie może być zbyt gorąca, aby nie zabić drożdży)
25 g świeżych drożdży (można zastąpić 7 g drożdży instant)
2 płaskie łyżeczki soli



Chleb orkiszowy na drożdżach - przygotowanie:

Drożdże rozkruszyć do kubeczka, dodać łyżkę mąki jasnej i kilka łyżek ciepłej wody – tak aby powstała konsystencja gęstej śmietany. Zostawić na około 15 minut do wyrośnięcia.
Mąki wymieszać z solą, dodać wyrośnięte drożdże i ciepłą wodę. Wyrobić gładkie elastyczne ciasto. U mnie tę robotę wykonuje robot, ciasto zagniatam dosyć długo (około 10 minut w robocie, jeśli ręcznie to trzeba temu poświęcić około 15 minut).
Gotowe ciasto zostawić do wyrośnięcia na około 60 minut (ja zostawiam w misie od robota i przykrywam bawełnianą ściereczką). Gdy ciasto wyrośnie przełożyć je na blat i ponownie zagnieść. Uformować bochenek, ułożyć go na papierze do pieczenia i blaszce (ja wykorzystałam pokrywkę od dużego owalnego naczynia żaroodpornego). Przykryć ściereczką i zostawić jeszcze na około 25 -30 minut do ponownego wyrośnięcia. Wyrośnięty bochenek naciąć ostrym nożem, oprószyć mąką (nie trzeba tego robić, można posypać np. makiem).
Piekarnik nagrzać do 200 - 220 stopni (u mnie 200 stopni góra – dół), do piekarnika wstawić naczynie z wodą i włożyć wyrośnięty chleb. Piec około 45 minut do ładnego zrumienienia. Spód chleba powinien po puknięciu wydać taki „głuchy” odgłos. Przełożyć od razu na kratkę (ściągnąć z papieru) i zostawić do wystygnięcia.
Lepiej nie kroić gorącego chleba, choć pokusa jest wielka. Jednak struktura ciasta będzie znacznie lepsza, jeśli pozwolimy aby ostygnął przed krojeniem. 



Omlet jabłkowy z jogurtem proteinowym

Bardzo lubię śniadania na słodko i od czasu do czasu sobie na takie pozwalam. W niedzielne leniwe poranki mam więcej czasu, wstaję później i kombinuje w kuchni. Z prostych składników można wyczarować pyszne śniadanie.
Dodatki mogą być dowolne. Borówki to jedyne owoce, które jeszcze mam w zamrażarce, więc je wykorzystuję, bo za chwilę zacznie się sezon na truskawki, porzeczki itp… 



Składniki na 1 porcję:

2 jajka
1 łyżka (20 g) mąki gryczanej – można użyć innej, dowolnej mąki
2 łyżki mleka
szczypta soli
1 małe jabłko (około 100 - 120 g)
½ łyżeczki cukru waniliowego
szczypta cynamonu
5 g masła klarowanego

Do podania: jogurt (u mnie wysokobiałkowy, niskokaloryczny), borówki (albo inne owoce jagodowe), wiórki kokosowe, miód albo syrop klonowy, cynamon, mielony erytrol




Omlet jabłkowy z jogurtem proteinowym - przygotowanie:
 
Jabłko obrać i pokroić w cieniutkie plasterki. Jajka roztrzepać z mąką, mlekiem, szczyptą cynamonu i szczyptą soli (ja to robię w blenderze kielichowym). Na patelni rozgrzać masło, wsypać cukier waniliowy i na to ułożyć kawałki jabłek. Smażyć przez minutę. Wlać delikatnie masę jajeczną, przykryć pokrywką i smażyć na małym ogniu, aż masa jajeczna dobrze się zetnie (można się pobawić w obracanie, ale ja tego nie robię).
Usmażony omlet przełożyć na talerz składając go na pół, dodać jogurt, borówki, posypać wiórkami kokosowymi, zmielonym erytrolem i odrobiną cynamonu, polać łyżeczką miodu albo syropu klonowego. 




niedziela, 5 kwietnia 2020

Kurczak w sosie cebulowo – śmietanowym z kurkumą


Bardzo proste, szybkie i smaczne danie. Taki kurczak doskonale wkomponuje się w obiad z ziemniakami, z kaszą, ryżem czy makaronem. A jeśli się uprzemy, to i tortilla znakomicie się sprawdzi i pozwoli stworzyć smaczny posiłek.
Nie trzeba wielkich umiejętności, aby to proste danie przygotować. Da sobie z nim radę nastolatek.
Zdjęcia są byle jakie i etapu przygotowania niestety nie uwieczniłam, bo nie planowałam dodawać tego przepisu na blog, ale robię to danie często, więc następnym razem zrobię zdjęcia i uzupełnię. Na razie jest to, co jest… ale zawsze powtarzam, że mój blog nie jest do oglądania, a do gotowania.
Tak więc gotujmy i cieszmy się smakiem.




Składniki na 2 – 3 porcje (zależy od apetytów):

500 g filetów z kurczaka
2 – 3 duże cebule (około 300 g)
1 płaska łyżeczka soli
½ łyżeczki pieprzu
chili wg upodobań (u mnie sporo, ale można zrezygnować)
2 łyżeczki kurkumy
100 -150 ml słodkiej śmietanki (ja używam 18%, ale może być 30)
15 g masła klarowanego (można zastąpić olejem, ale moim zdaniem masło w tym przypadku jest dużo lepsze)
2 – 3 łyżki posiekanej natki pietruszki

Kurczak w sosie cebulowo – śmietanowym z kurkumą - przygotowanie:
Filety z kurczaka oczyścić, pokroić w kostkę (dowolnej wielkości). Dodać przyprawy, wymieszać i wstawić do lodówki choć na kilka godzin (u mnie zawsze stoi całą noc). Cebulę obrać, pokroić w niedużą kostkę. Na dużej patelni rozgrzać masło. Włożyć kawałki kurczaka i na mocnym ogniu podsmażyć, aż mięso się zetnie. Dodać pokrojoną cebulę i smażyć kilka minut, aż cebula się zrumieni. Wlać około 100 -150 ml wody i dusić około 20 minut. Wlać śmietankę, chwilę gotować, aż śmietana zgęstnieje i zagęści nam całość. Dodać pietruszkę, jeśli trzeba można doprawić solą czy pieprzem, ale moim zdaniem przyprawy dodane do mięsa są wystarczające i fajne dosmaczą sos. 



sobota, 4 kwietnia 2020

Bajgle pełnoziarniste orkiszowe

Dziś zapraszam Was do wypróbowania bardzo łatwego przepisu na pełnoziarniste bajgle orkiszowe. Bajgle, podobnie jak obwarzanki przed upieczeniem wrzuca się do wrzątku i obgotowuje przed pieczeniem. Do wody dodaje się odrobinę słodyczy, co sprawia, że skórka jest chrupiąca i zrumieniona, a środek miękki i puszysty.
Oczywiście można je przygotować z białej mąki pszennej, ja wybrałam mąkę orkiszową pełnoziarnistą, która mi lepiej służy. Jednak w przypadku białej mąki trzeba pamiętać o zmniejszeniu ilości wody, bowiem mąka pełnoziarnista chłonie jej więcej niż mąka biała.
Z tej porcji wychodzi 6 bajgli, które po upieczeniu ważą około 120 g. 



Składniki na 6 sztuk:
450 g mąki pełnoziarnistej orkiszowej (u mnie typ 1850)
25 g świeżych drożdży albo 7 g drożdży instant
1,5 łyżeczki soli
270 – 300 ml ciepłej wody (ilość zależy od wilgotności mąki)
1 rozkłócone jajko
sezam / mak/ siemię lniane do posypania – u mnie jasny i czarny sezam

Do wody: 1 łyżka miodu / melasy / syropu klonowego / złotego syropu / cukru trzcinowego itp. – wykorzystujemy to, co mamy w domu


Bajgle pełnoziarniste orkiszowe - przygotowanie: 

Mąkę wsypać do miski (białą przesiać, pełnoziarnistą zostawić tak jak jest), dodać sól i wymieszać. Drożdże rozkruszyć, dodać łyżeczkę mąki i kilka łyżek ciepłej wody, dobrze wymieszać i zostawić na około 15 minut, aby zaczyn drożdżowy wyrósł.
Wyrośnięty zaczyn dodać dodać do mąki wymieszanej z solą i wlać 270 ml wody i zacząć wyrabiać ciasto, jeśli wydaje się za suche, to dodać jeszcze trochę wody i wyrobić gładkie, elastyczne ciasto, które nie będzie się kleić. Im dłużej będzie wyrabiane tym będzie bardziej elastyczne, a w efekcie wypieczone bajgle bardziej puszyste.
Wyrobione ciasto przełożyć do miski, przykryć ściereczką i zostawić na godzinę do wyrośnięcia – powinno podwoić swoją objętość. Świetnym rozwiązaniem jest wstawienie miski do lekko nagrzanego piekarnika (ja wykorzystuję program do podgrzewania talerzy – temperaturę mogę ustawić na 30 stopni).
Gdy ciasto wyrośnie podzielić je na 6 równych części – u mnie każda część to około 130 g (po upieczeniu około 120 g). Uformować okrągłe bułeczki, następnie zrobić palcem dziurki w środku i delikatnie środek rozszerzyć. Zostawić ponownie do wyrośnięcia na około 30 minut.
W rondlu zagotować wodę, dodać 1 łyżkę dowolnego słodzidła, które mamy w domu. Wkładać bajgle i obwarzać je po 30 sekund z każdej strony, przełożyć na kratkę (u mnie ściereczka na kratce) i zostawić na kilka chwil do osuszenia. Przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, posmarować rozkłóconym jajkiem i posypać sezamem albo innymi ziarnami.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni (góra – dół) i piec około 20 -25 minut aż skórka ładnie się zrumieni. Czas pieczenia tak naprawdę zależy od naszego piekarnika – u mnie bajgle piekły się 25 minut.
Taki bajgiel może być świetną bazą do tworzenia rozmaitych kanapek – ja osobiście bardzo lubię bajgle z serkiem kanapkowym, sałatą, zielonym ogórkiem i wędzonym łososiem. Ale doskonale sprawdzi się też jakieś szarpane mięso, szynka wędzona czy po prostu sadzone jajko.
Bajgle najlepsze są świeże, ale równie dobrze smakują, gdy opieczemy je w tosterze – taki ciepły będzie idealnym dodatkiem np. do jajecznicy. 







czwartek, 26 marca 2020

Kotlety porosołowe z kaszą jęczmienną i marchewką

Mam ostatnio fazę na rosół, ale zawsze zostaje mi z niego mięso i kombinuję jak koń pod górę, aby je jakoś wykorzystać. Potrawka, nadzienie do pierogów, krokietów czy klusek czy pasztet to zawsze jakieś rozwiązanie. Tym razem wykorzystałam mięso i warzywa nieco inaczej. Połączyłam je z ugotowaną kaszą jęczmienną, drobno tartą marchewką, doprawiłam i zrobiłam zadziwiająco dobre kotlety. 



Składniki na 8 -10 kotletów (zależy od wielkości):

mięso z 2 ugotowanych udek kurczaka (moje były bez skóry) – około 350 - 400 g
kawałek ugotowanego selera z rosołu
1 gotowana marchewka z rosołu
1 mała ugotowana pietruszka z rosołu
1 mała cebula + łyżka oleju
100 g drobnej kaszy jęczmiennej+ 250 ml wody
1 duża surowa marchewka
1 – 2 łyżki zmielonych płatków owsianych
sól, pieprz, chili
majeranek
masło klarowane albo olej do smażenia (ja smażyłam na maśle)



Kotlety porosołowe z kaszą jęczmienną i marchewką - przygotowanie:

Mięso i warzywa z rosołu zemleć. Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę i podsmażyć do zrumienienia na łyżce oleju. Kaszę zalać wodą, wsypać ¼ łyżeczki soli, zagotować i gdy kasza wchłonie większość płynu wyłączyć i zostawić w przykrytym garnku, aby kasza „doszła”. Marchewkę obrać i zetrzeć na drobnych oczkach.
Do miski przełożyć ostudzoną kaszę, zmielone mięso z warzywami, tartą marchewkę, dodać podsmażoną cebulę, łyżkę zmielonych płatków owsianych, doprawić do smaku solą, pieprzem, chili i majerankiem. Wyrobić na gładką masę. Jeśli masa wydaje się za luźna można dodać jeszcze łyżkę płatków owsianych.
Uformować kotlety, na patelni rozgrzać niewielką ilość masła klarowanego albo oleju i usmażyć kotlety – powinny się ładnie zrumienić z obu stron. Podawać z ulubioną surówką albo sałatką - u mnie surówka koperkowa i sos chili słodko - ostry.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...