poniedziałek, 24 lutego 2020

Mango lassi


Dzisiaj znowu coś z kuchni indyjskiej, którą uwielbiam. Mango lassi to orzeźwiający napój, który mogę pić każdego dnia. Dobrze schłodzony smakuje wybornie i wcale nie trzeba czekać na gorące dni, aby sobie zrobić ten pyszny koktajl. Ale zanim podzielę się moją ulubioną wersją mango lassi, to kilka zdań o samym owocu mango, bo zawsze lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć.
Mango, to owoc charakterystyczny dla Indii i stamtąd się wywodzący. Mangifera indica, czyli mango indyjskie to wysokie, wiecznie zielone drzewo, które rośnie dziko na północy Indii, w Bangladeszu i Nepalu. Rodzi pyszne, słodkie i aromatyczne owoce, które są wykorzystywane w kuchni od tysięcy lat (podobno pierwsze wzmianki można znaleźć już w starożytnych źródłach historycznych). Mango w Indiach uprawia się od wielu tysięcy lat i ma wiele odmian, choć niektóre znane są tylko w określonych regionach tego kraju, bowiem są uprawiane lokalnie (podobnie jak w Polsce ziemniaki). Indie są największym producentem mango na świecie, rocznie produkują około 15 milionów ton tego pysznego owocu. Jednak ze względu na to, że są to owoce nietrwałe i szybko psujące się, to tylko niewielka cześć zostaje eksportowana, reszta zostaje w kraju albo jest przerabiana na pulpę i zamykana a puszkach.
Jednak mango rośnie nie tylko w Indiach. Obecnie drzewa mangowe są uprawiane w różnych zakątkach świata. Między innymi na Florydzie, na Filipinach, w Tajlandii, Meksyku, Australii i wielu krajach Ameryki Południowej. Mango można spotkać również na południu Europy i stamtąd najczęściej trafia do Polski. I choć za najsmaczniejsze uważa się mango odmiany alfonso, to kupienie go w Polsce jest niezwykle trudne. Za to można dostać pulpę z tej odmiany.
Odmian mango jest bardzo dużo, najpopularniejsze z nich to alfonso (to zdecydowanie najlepsza z odmian), kesar , badami, glenn, totapuri, ataulfo, dasheri, mallika, mulgua.
Kupienie dobrego mango w Polsce jest naprawdę trudne. Owoce muszą bowiem przebyć dosyć długą drogę i są w większości przypadków zrywane niedojrzałe i czasem nigdy pełnej dojrzałości nie osiągają. Dobre mango powinno być ładnie wybarwione i absolutnie nie powinno być twarde. Po delikatnym naciśnięciu powinno się poddać z lekkim oporem, no i powinno pachnieć. Trudne zadanie… dlatego ja często sięgam po mango zapuszkowane – albo w postaci kawałków, albo w postaci pulpy. Do deserów i koktajli pulpa wydaje się być idealna, tym bardziej, że bez problemu można kupić pulpę z odmiany alfonso, która jest uważana za najlepsza i najsłodszą.
Mango jest owocem pełnym dobrych składników takich jak magnez, potas, żelazo, kwas foliowy, witaminy A, B, C i E. Pomaga tez utrzymać w ryzach poziom cholesterolu i pomaga regulować ciśnienie krwi.
Skórka jest jadalna (choć dosyć twarda i niezbyt smaczna), zawiera cenne dla zdrowia związki, ale równocześnie może alergizować, więc najbezpieczniej jest jednak ją cienko obrać.


To tyle o samym owocu… a teraz koktajl, którego wypicie zawsze jest dla mnie ogromną przyjemnością. Mango lassi to napój pijany w Indiach w upalne dni, często przyprawiany solą i chili. Ja osobiście jestem fanką słodkiego mango lassi, a najbardziej lubię je przygotowane z dodatkiem mleka kokosowego, choć to już jest wariacja na temat, bowiem bazą jest jogurt, woda i mango. Jeśli mango jest bardzo dojrzałe i słodkie, to nie ma potrzeby go dosładzać, choć odrobina miodu zdecydowanie wzbogaca smak. 



Mango lassi – składniki na 2 duże porcje:

1 duże, dojrzałe mango albo 2/3 szklanki pulpy z mango
1 szklanka gęstego jogurtu naturalnego (dobrze schłodzonego)
1/3 szklanki mleka kokosowego
1/3 szklanki bardzo zimnej wody
cukier, miód czy inny słodzik do smaku (dla mnie najlepsza wersja z odrobiną miodu)
kilka kostek lodu
szczypta mielonego kardamonu 


Mango lassi - przygotowanie:

Mango obrać, miąższ pokroić na kawałki (uważać na płaską pestkę) i włożyć do blendera, dodać jogurt, wodę i mleko kokosowe, miód (albo inny słodzik), lód i zmiksować.
Przelać do szklanek, posypać mielonym kardamonem i podawać. 




niedziela, 23 lutego 2020

Szakszuka z papryką

Szakszuka to danie kuchni bliskowschodniej, które rozprzestrzeniło się nie tylko w krajach basenu Morza Śródziemnego, ale przyjęło się w wielu miejscach świata. Szakszuka to po prostu jajka w pomidorach. Wariacji na temat jest tak wiele, jak wiele jest osób, które przygotowują to szybkie danie. Może być w wersji wege, ale równie dobrze można dodać kiełbasę czy boczek – wariacji nikt nie zabroni.
Tak jak nie lubię zwykłej jajecznicy z pomidorami, tak szakszukę lubię bardzo. Moja wersja jest z cebulą, papryką i pomidorami.
  Proste, szybkie, sycące i bardzo smaczne danie, serwowane prosto z patelni, na której zostało przygotowane. Ilość jajek trzeba dopasować do własnych apetytów. U nas trzy sztuki – dwa jajka dla męża i jedno dla mnie. 



Składniki na 2 porcje:

jajka (ilość w zależności od wielkości i apetytów – u nas przeważnie 3 sztuki na 2 osoby)
2 – 3 duże mięsiste, dojrzałe pomidory sparzone i obrane ze skórki (albo puszka pomidorów pelati – poza sezonem na dobre pomidory)
1 duża cebula
1 papryka czerwona
½ papryczki chili
2 ząbki czosnku
½ łyżeczki mielonego chili
½ łyżeczki mielonego cuminu (kminu rzymskiego)
1 – 2 łyżeczki słodzidła (u mnie erytrol ale może być cukier – ilość wg uznania, zależy jak kwaśne są pomidory)
sól i pieprz do smaku
2 łyżki oleju albo 1 płaska łyżka masła klarowanego (ja używam masła) 
opcjonalnie posiekana świeża kolendra albo szczypior do podania



Szakszuka z papryką – przygotowanie:

Cebulę, paprykę, pomidory oczyścić i pokroić w kostkę (cebulę i paprykę w mniejszą, pomidory w większą). Czosnek przecisnąć przez praskę albo bardzo drobno posiekać.
Na patelni rozgrzać masło (albo olej), wrzucić cebulę i chwilę ją smażyć aż się zeszkli, dodać pokrojoną paprykę, czosnek, drobno posiekane świeże chili i przyprawy. Chwilę razem podsmażyć, ale uważać, aby nic się nie przypaliło. Dodać pokrojone pomidory, gotować około 7 -10 minut do zredukowania sosu (większość soku z pomidorów powinna odparować). Wbić jajka i smażyć do momentu, aż białka się zetną – ja przykrywam na chwilę pokrywką.  Posypać posiekaną kolendrą albo szczypiorem.
Podawać z dowolnym pieczywem. 





niedziela, 9 lutego 2020

Pudding kokosowo – ananasowy z tapioki, z musem z ananasa i mango


Prosty, smaczny, lekkostrawny deser z tapioki, to fajne zakończenie dobrej kolacji. Tak było u nas. Kilka indyjskich dań, a na deser pudding. Ale taki pudding może też stanowić fajne II śniadanie do szkoły czy pracy, wystarczy go przygotować w słoiczku.
Nie trzeba wielkich umiejętności, potrzeba jedynie odrobinę cierpliwości i trochę czasu, bowiem w trakcie gotowania trzeba mieszać, bo tapioka lubi przywierać do dna garnka.
Tak naprawdę można wykorzystać każdy rodzaj mleka, soku i przygotować z dowolnymi owocami, jedyne co nas ogranicza to wyobraźnia i preferencje smakowe.
Zachęcam do wypróbowania. 




Składniki na 4 porcje (takie jak na zdjęciu):

400 ml mleka kokosowego (może być z puszki, może być z kartonu)
200 ml soku z ananasa (ja wykorzystałam lekki syrop z puszki)
100 ml wody
1/3 szklanki tapioki
słodzidło wg uznania (ja już nie dosładzałam, bo syrop z puszki był słodki)

ananas (u mnie z puszki)
3 łyżki pulpy z mango albo pół świeżego mango
wiórki kokosowe

Pudding kokosowo – ananasowy z tapioki, z musem z ananasa i mango - przygotowanie: 
 
Do garnka wlać mleko kokosowe, sok ananasowy, wodę i zagotować. Spróbować i jeśli będzie mało słodkie można dosłodzić cukrem, erytrolem, miodem - wg uznania. Wsypać tapiokę i gotować na małym ogniu przez około 20 minut, aż perełki tapioki staną się przezroczyste, a całość zacznie gęstnieć. W trakcie gotowania mieszać dosyć często, pod koniec praktycznie przez cały czas.
Gorący pudding przelać do pojemniczków (miseczek, szklanek, słoiczków – wg uznania) i zostawić do lekkiego przestygnięcia
Kilka kawałków ananasa zostawić do dekoracji, resztę zmiksować razem z mango na mus. Mus przełożyć na pudding, udekorować kawałkami ananasa i wiórkami kokosowymi.
Można jeść jeszcze ciepłe, a można schłodzić w lodówce. 


niedziela, 2 lutego 2020

Placuszki z serka wiejskiego podane z owocami

Niedziele są dla nas… to taki czas, że mogę sobie pozwolić na dłużą chwilę w kuchni, aby przygotować fajne śniadanie. A tak naprawdę te placuszki przygotowuje się bardzo szybko i są przepyszne, a przy tym zdrowe i mają dużo białka, mało kalorii. Są bezglutenowe i sycą na długo.
Mogą być nie tylko pysznym śniadaniem w niedzielny poranek, ale fajną alternatywą na drugie śniadanie do pracy czy szkoły. Sprawdzą się również na podwieczorek. Jednym słowem są tak uniwersalne, że można je zjeść zawsze aby zaspokoić duży albo mały głód.



Składniki na 2 porcje (8 małych placuszków):

1 duże albo 2 małe jajka
200 g twarożku wiejskiego granulowanego
2 łyżki mąki migdałowej (można użyć kokosowej, gryczanej, pszennej itp.)
szczypta soli
klarowane masło do smażenia

dodatki wg uznania: u mnie jogurt naturalny, borówki, porzeczki, wiórki kokosowe, mielony erytrol, pomarańcza sycylijska i kiwi


Placuszki z serka wiejskiego podane z owocami - przygotowanie:
Jajko, twaróg, mąkę, sól zmiksować na gładkie ciasto (ja to robię w blenderze kubkowym, ale można użyć zwykłej „żyrafy” czy każdego innego blendera). Ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany, w razie potrzeby można dosypać odrobinę mąki.
Patelnie rozgrzać, posmarować klarowanym masłem. Nakładać porcje ciasta – u mnie 1 pełna łyżka na 1 placuszek. Gdy na placuszku zaczną pojawiać się pęcherzyki powietrza przełożyć ja na drugą stronę i dosmażyć.
Przełożyć na talerze i podawać z ulubionymi dodatkami. 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...